Byakuya poczuł ciężar, spoczywający mu na nodze. Powoli otworzył oczy i zauważył Maję, leżącą w poprzek łóżka, z głową ułożoną na jego udzie. Jej drobne dłonie obejmowały mocno jego rękę. Na twarzy Kuchiki-taichou pojawił się wyraz zdezorientowania. Zamknął z powrotem oczy i próbował przypomnieć sobie, co się stało. Pamiętał, co zaszło na polanie i to, że Maja zaniosła go do pensjonatu. Jednak, wciąż pozostawało dla niego zagadką, jakim cudem, tak szybko udało się go przenieść do rezydencji.
Jego rozmyślania przerwał dźwięk odsuwanych drzwi.
- Maja-chan znowu zasnęła przy łóżku Byakuyi – usłyszał cichy głos dziadka.
- Jak to znowu? – pomyślał.
- Tyle razy ją prosiłem, żeby normalnie położyła się spać. To przez to chodzi ciągle zmęczona.
- Kuchiki-san, wiesz, że próby zmuszenia jej do wyjścia z tego pokoju są bezcelowe – odezwał się Gato.
- Unohana-taichou, powiedziała, że rana całkiem się zagoiła i powinien się wkrótce obudzić, dlatego już nie powinniśmy się martwić – usłyszał zrezygnowane westchnięcie. – Przeniosę ją, musi się choć trochę wyspać.
- Od trzech tygodni niedojada i niedosypia. Jak tak dalej pójdzie, to sama zachoruje – w głosie starego służącego było słychać zmartwienie.