- Zakładam, że Byakuya jest już zdrowy - powiedział Abhiraj wpuszczając zagniewanego gościa do środka.
- Jak jakaś cholerna ryba - padła złośliwa odpowiedź. - Mam już go serdecznie dość.
Kapitan usiadł spokojnie zupełnie ignorując nerwową wędrówkę dziewczyny po pokoju.
- Nie mogę z nim być. Nie wytrzymam tak dłużej.
Mężczyzna obserwował pełne złości kroki swojej przyjaciółki oczekując na jej dalsze słowa. Był pewien, że na pewno za chwilę usłyszy wyjaśnienie jej złego humoru.
- Nie pozwala mi nic robić - zatrzymała się na środku pokoju. - Ciągle tylko każe mi odpoczywać. Nie mogę nawet wyjść spotkać się z przyjaciółmi. Wiesz co musiałam zrobić, żeby tu się dostać?! Przełaziłam przez mur jak jakiś złodziej! Pewnie mam jeszcze we włosach liście z tego przeklętego drzewa, na które musiałam się wspiąć - w chwili kiedy skończyła mówić, jakby na potwierdzenie tych słów, na podłogę upadła połamana gałązka.