Key pewnym krokiem przekroczył próg galerii. Mimo
że ta cała pewność była jedynie grą pozorów, to trzymał się jej jak tonący
brzytwy. Tak naprawdę w środku cały się trząsł, ciągle mając nadzieję, że nie
popsuł wszystkiego i Oliwia mu wybaczy.
- I jesteś pewien, że tutaj będzie? – rzucił
kolejne spojrzenie Jong’owi.
- Przestań go już męczyć. Ile jeszcze razy ma ci to
powtarzać? – Sophie z poirytowaniem wydęła usta.
- Kobieto, nie odzywaj się. To przez ciebie
ostatnio uciekła.
- Nie przeze mnie, tylko przez twoją głupotę –
Dźgnęła go palcem w pierś. – Nie miałam pojęcia, iż Liv nie wie, że jesteśmy
kuzynami.
Key wiedział, że dziewczyna miała rację, ale za nic
nie chciał się do tego przyznać. Jego duma już wystarczająco wycierpiała.
Musiał jakoś ratować jej nędzne resztki. Z wściekłością, która chwilowo
przytępiła kłębiące się w nim wątpliwości i niepewność, odwrócił się do niej i
objął wzrokiem salę. Kątem oka dojrzał Minho, który właśnie znikał w jednym z
mniejszych pomieszczeń. Nie zwracając uwagi na towarzyszącą mu parę, szybko
ruszył za wysokim chłopakiem. Ostatnie metry pokonał prawie biegiem, ale kiedy
tylko przekroczył próg stanął jak wryty. Jego wzrok od razu powędrował do
płócien zawieszonych na przeciwległej ścianie.
Na wszystkich trzech widniała jego twarz. Każdy
portret wyrażał inne uczucia, ale każdy sprawiał, że czuł się jakby patrzył w
lustro.
Na pierwszym płótnie zatytułowanym „Nadzieja” miał
takie otwarte, szczere oczy. Były przejrzyste i wyczuwało się w nim radość.
Patrzył, jakby miał przed sobą coś cennego, czego nie chciał i nie mógł
stracić.
Na drugim na pierwszy rzut oka spojrzenie było
gorące, duszne, ale po chwili jakby zaczynało pulsować przyjemnym, kojącym
ciepłem. Jego oczy hipnotyzowały i sprawiały, że człowiek zaczynał myśleć o
ocierających się o siebie wilgotnych ciałach i niekończących się pocałunkach. Jednak
obiecywały też czułe objęcia, zabierające wszystkie smutki. Tabliczka pod
spodem informowała, że obraz nazywał się „Miłość”.
Key wpatrywał się zafascynowany w dwa pierwsze
wizerunki. Na jego ustach powoli pojawiał się zadowolony uśmiech, a ściskający
do tej pory jego serce niepokój, zaczynał powoli odpływać. Ciągle uśmiechnięty,
skupił wzrok na trzecim obrazie. Niestety ten już nie przysparzał mu powodów do
radości.
Kibum znowu widział swoją twarz. Była trochę
podobna do tej pierwszej, ale również tak okropnie inna. Wyczuwał nutę
pożądania, ale też niepokój. Jego wizerunek emanował żądzą, ale nie było tam
żadnego ciepła, jedynie irytująca pewność siebie. Tylko tutaj namalowała coś więcej oprócz niego.
Jego ciało obejmowały damskie dłonie, które odciągały go i gładziły. Po jego
ramieniu wiły się damskie włosy, a w cieniu, tuż przy jego uchu widoczny był
zarys damskiej twarzy. Na tabliczce z tytułem widniały tylko trzy litery –
„Ból”
Chłopak z wysiłkiem odwrócił głowę. Nie podobał mu
się ten obraz. Na Boga, może był arogancki, ale nie był draniem. To nie jest on
i zrobi wszystko, żeby przekonać o tym Oliwię.
- Liv, słonko, zanim się zden… - ciszę przerwał
głos, stojącego krok przed nim Minho.
- Zdajesz sobie sprawę, że twoje godziny są
policzone – cicho przerwała mu Liv.
- Nie denerwuj się. Jak się nad tym zastanowisz, to
zrozumiesz, że zrobiłem to dla ciebie – chłopak ostrożnie postawił krok w tył.
- Dla mnie? Minho, ja cię normalnie – szybko
okręciła się na pięcie – Zabiję.
Key popatrzył prosto w szeroko otwarte oczy
dziewczyny. Mógłby przysiąc, że na początku rozbłysły z radości, ale to uczucie
natychmiast zastąpiła panika. Dziewczyna niespokojnie sie poruszyła. Kibum
praktycznie widział jak jej mózg pracuje na najwyższych obrotach, próbując coś
wymyślić. Zauważył też moment, w którym zdecydowała się uciec. Na jej twarzy pojawiła
się rezygnacja, a ramiona lekko opadły. Piękna kolorowa sukienka tylko bardziej
podkreśliła nagłą bladość jej policzków.
Zanim zdążył zareagować, Oliwia błyskawicznie
przemknęła koło niego, wymykając się do dużej sali. Key obrócił się i wyłowił
wzrokiem jej plecy, znikające w tłumie ludzi. Mocno zacisnął pięści i
wyprostował ramiona. Nie po to się zakochiwał, żeby nie móc się teraz tym
cieszyć.
- Stary – powiedział do siebie. – Spieprzyłeś, więc
pora, żeby to naprawić.
Oliwia szybkim krokiem wyszła z sali i zaczęła
szukać Onew. W końcu dojrzała go, stojącego z Matem przy jednym z obrazów.
-Jinki… – Oliwia chwyciła go za rękaw.
- Hej kotku – uśmiechnął się do niej. – Jestem z
cienie taki dumny. Wystawa jest rewelacyjna.
- Dziękuję – mimo zdenerwowania nie mogła
powstrzymać dumnego uśmiechu.
- Chyba mi to powinieneś powiedzieć – zaczął Mat
rozbawionym tonem.
- Niby dlaczego? To w końcu moje obrazy.
- Ale to ja musiałem się męczyć, żeby cię przekonać
do wystawy. Nawet nie wiesz ile się wycierpiałem…
- Dobra, dobra cwaniaczku – dziewczyna poklepała go
lekko po policzku. – Oboje dobrze wiemy jaki procent z tego wyciągasz.
- Oj tam zaraz wyciągasz… - szeroko się uśmiechnął.
– Też muszę jakoś zarabiać. Przecież wiesz. Poza tym ostro się targowałaś. Masz
szczęście, że przyjaźnię się z Onew.
- Biedactwo – popatrzyła na niego z fałszywym
współczuciem.
- Dobra, skończcie już te kłótnie – Onew zgromił
ich spojrzeniem. – Szukałaś mnie?
- Tak.
- Coś się stało? – popatrzył na nią zaniepokojony,
dostrzegając bladość jej twarzy.
- Trochę źle się czuję
- Coś się stało? Masz gorączkę? – Opiekuńczym
gestem dotknął jej czoła.
- Nie – szybko zaprzeczyła, lekko się krzywiąc. –
Tylko trochę boli mnie głowa.
- Może chcesz tabletkę? – zapytał się Mat. – Na
pewno mam coś w biurze.
- Nie, dzięki. Poczuję się lepiej, jak wrócę do
domu – uśmiechnęła się uspakajająco. – Miałam chyba za dużo wrażeń jak na jeden
raz.
- Nie dziwię się. Pamiętam jaka spięta byłaś przez
ostatnie kilka dni. Każdy by w końcu wysiadł.
Oliwia wiedziała, że Onew miał na myśli wystawę.
Nawet słowem się nie zająknęła o swoich problemach z Key. Nie potrafiła tego
wyjaśnić, ale jakoś nie mogła o tym mówić. Wystarczy, że Minho i Anastazja już
wiedzą, nie widziała potrzeby, żeby jeszcze jego tym zamęczać.
- Masz rację. Chyba dopiero teraz to do mnie dociera.
- Nie przejmuj się, to już koniec. Jutro będziesz
jak nowo narodzona.
Obyś miał
rację, bo jeszcze chwila, a zwariuję.
- To podrzucisz mnie do domu? Wiem, że się dobrze
bawisz, ale to tylko chwila i zaraz mógłbyś wrócić.
- Dobry wieczór, doktorze L.
- O pan Kibum – Jinki uśmiechnął się do chłopaka,
który nagle się pojawił. – Co tutaj robisz?
- Dowiedziałem się, że Liv ma wystawę i nie mogłem
przepuścić takiej okazji – szeroko się uśmiechnął.
- To wy się znacie?
- Tak – chłopak rzucił Oliwi spojrzenie z ukosa. –
Powiedziałbym, że nawet dość dobrze się znamy.
- Liv nigdy o tobie nie mówiła…
- Bo nie było o czym – wysyczała przez zaciśnięte
zęby.
Onew przesuwał spojrzenie z jednego na drugie, a na
jego twarzy pojawiło się zdezorientowanie.
Nagle Key lekko objął dziewczynę w pasie i
przycisnął do swojego boku.
- Liv nie chciała nic wcześniej mówić, bo nie była
pewna pana reakcji, ale uważam, że…
- Nie prawda! – rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
Jinki obserwował tą wojnę gniewnych spojrzeń, a na
jego ustach zaczynał rozkwitać domyślny uśmiech.
- Panie Kibum…
- Doktorze L, niech pan mi mówi Key – rzucił z
uśmiechem, na chwilę odwracając wzrok od Liv.
- W takim razie, Key, Oliwia źle się czuję i
poprosiła mnie, żebym odwiózł ją do domu…
- Ja ją odwiozę.
- Nie!
- Doskonale! Dzięki tobie będę mógł zostać tutaj
dłużej.
- Jinki! To ty miałeś mnie odwieźć!
- Ależ rybko – poklepał ją lekko po głowie. –
Umówiłem się z Matem na piwo.
- Przykro mi Liv, ale tym razem mu nie odpuszczę.
- W takim razie pojadę taksówką albo poproszę tego
zdrajcę Minho.
- Minho jest teraz zajęty – Mat rzucił szybkie
spojrzenie w głąb Sali. – I wątpię, żeby miał ochotę, aby ktokolwiek mu
przeszkadzał.
- Taksó…
- Liv, nie wygłupiaj się – Key mocno chwycił ją za
rękę. – Ja cię odwiozę – szybko uniósł drugą dłoń i zakrył jej usta, które już
otwierała w proteście. – Czasami mam wrażenie, że ona potrafi się tylko spierać
i kłócić.
- Świetnie wiem co masz na myśli – Onew pokiwał
głową.
Liv próbowała krzyknąć oburzona, ale uniemożliwiła
jej to przyciśnięta do ust ręka. W efekcie jej oczy ciskały błyskawice, ale
słychać było tylko przytłumione fuknięcia.
- To my się już pożegnamy.
- Tak, tak, jedźcie. Tylko – Jinki ostrzegawczo
uniósł palec. – Uważaj jak jedziesz. Bez wygłupów.
- Jak zawsze – uśmiechnął się ostatni raz i
pociągnął za sobą, opierającą się dziewczynę.
W końcu dodałaś^^
OdpowiedzUsuńCzytając opis tych obrazów ,aż sama sobie je wyobraziłam...musiały być naprawdę świetne.Ciekawa jestem jak potoczy się dalsza sytuacja z Key i Liv^^
pozdrawiam :3
uhuhuhuhu~! czemu dopiero teraz na to trafiłam? świetne opowiadanie :D i już nie mogę się doczekać kolejnej części <3 Kibum wyrywaczu! do boju! :3
OdpowiedzUsuńi chcę więcej!! :D
OdpowiedzUsuń