Oliwia miała kolejny raz uczucie deja vu – Key
znowu ją gdzieś wlókł i znowu nie zwracał uwagi na jej protesty. Niestety tym
razem naokoło kręciło się sporo ludzi i do tego kilkoro z nich widziała
wcześniej w galerii. Nie mogła sobie pozwolić na żadną scenę, więc pozwoliła
się zaprowadzić do auta i bez żadnych uwag wsiadła do środka.
Chłopak szybko obszedł samochód i usadził się za
kierownicą. Rzucił kątem oka na jej mocno zaciśnięte pięści i zacięty wyraz
twarzy. Ze zrezygnowaniem pokręcił głową i pochylił się, żeby zapiąć jej pas.
Oliwia, najbardziej jak się dało, wtuliła się w fotel i odwróciła twarz w
stronę bocznej szyby, zupełnie ignorując jego poczynania.
Key uruchomił auto i z cichym pomrukiem wyjechali z
parkingu. Jechali już ponad 15 minut w absolutnej ciszy, której nie rozpraszał
nawet dźwięk radia. Powietrze między nimi było tak gęste, że wręcz można było je
kroić nożem. Nagle Oliwia oderwała się od okna i rzuciła chłopakowi oskarżycielskie
spojrzenie.
- To nie jest droga do mojego domu!
- To logiczne, przecież nie wiem gdzie mieszkasz.
- Tam jest przystanek. Wysadź mnie, z łaski swojej.
- Nie.
- Jak to nie?!
- Normalnie. Powiedziałem, że odwiozę cię do domu i
to zrobię.
- Jak sam zauważyłeś nie wiesz, gdzie mieszkam, a
ja nie mam zamiaru ci tego mówić, więc nie masz jak tego zrobić. Dlatego wysadź
mnie…
- A kto powiedział, że wiozę cię do TWOJEGO domu? –
nieznacznie uniósł brwi.- Jedziemy do mnie.
- Nie ma mowy! Nigdzie z tobą nie jadę.
- Oczywiście, że jedziesz. Nie masz wyjścia.
- Natychmiast mnie wysadź.
- Kotku, wysiądziesz z tego auta tylko i wyłącznie
pod moim mieszkaniem – rzucił jej spojrzenie z ukosa. – Mało tego, wysiądziesz
i grzecznie pójdziesz ze mną do środka, a potem porozmawiamy.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Śmiem jednak twierdzić, że jest inaczej.
- A ja śmiem twierdzić, że się mylisz.
- To niemożliwe. – Key gwałtownie skręcił
kierownicę i zajechał na parking pod blokiem.
Oliwia szybko nacisnęła przycisk, odblokowując pas
i wypadła z samochodu. Key przeczuwając co kombinuje, błyskawicznie rozpiął
swój i wyskoczył na zewnątrz. Już otwierał usta, chcąc za nią krzyknąć, ale
zatrzymał się w pół słowa. Dziewczyna pochylała się nad chodnikiem, mocując się
z butem, który utknął w szparze. Stał przez chwilę, obserwując jej szamotaninę
i wysłuchując ognistych przekleństw. Westchnął zrezygnowany i powoli do niej
podszedł.
- Oprzyj się o mnie – kucnął przy jej nodze.
Dziewczyna niechętnie oparła rękę na jego ramieniu –
Co robisz? – krzyknęła zaskoczona i lekko się zachwiała, kiedy Key objął
ciepłymi palcami jej kostkę i wyciągnął z buta jej stopę.
- Szybciej go wyciągnę, jak nie będziesz tak
szarpać – oparł jej nogę na swoim udzie i zajął się wyciąganiem zaklinowanej szpilki.
- Uważaj tylko, żeby go nie popsuć.
- Spokojnie, zresztą nawet jak się popsuje, to
kupie ci drugie.
- A z jakiej racji masz mi kupować drugie?!
- Cicho, jest już późno – rzucił jej spojrzenie z
ukosa. – Dobra, już prawie… – jeszcze raz energicznie pociągnął. – Mam –
tryumfalnie wyciągnął do niej rękę z butem. – W tym świetle nie widać zbyt
dobrze, ale chyba tylko lekko się zarysował.
Oliwia zajęła się oglądaniem uszkodzonego obuwia,
kompletnie ignorując chłopaka. Key chrząknął nieznaczenie i ciągle klęcząc
uniósł na nią spojrzenie.
- Dzięki – wybąkała. – W takim razie ja już sobie…
- nie dokończyła, bo Kibum nagle się podniósł, pozbawiając ją równowagi.
Zachwiała się, niebezpiecznie balansując na drugiej
nodze. Jednak zanim się przewróciła, chwycił ją w pasie i uniósł, jakby nic nie
ważyła.
- Ej! Postaw mnie – zaczęła się energicznie kręcić,
niebezpiecznie wymachując ręką, w której trzymała szpilkę.
- Nie ma szans kotku. Zaraz zaczniesz się wykłócać
i spróbujesz zwiać – ruszył w kierunku klatki.
- Oczywiście, że tak – zaczęła coraz bardziej się
wić. – Natychmiast mnie postaw, bo cię zaraz walnę!
- Mamy humorki, co nie? – rzucił jej złośliwy
uśmiech i zanim zdążył zorientować się, co zamierzał, przerzucił ją sobie przez
ramię jak worek kartofli.
- Co ty do cholery robisz?! – zaczęła wierzgać
nogami.
- Jak nie przestaniesz się kręcić, to zgubisz
drugiego buta. Poza tym – klepnął ją lekko w pośladek. – Mówiłem ci, żebyś była
cicho. Wszyscy już śpią.
Oliwia zamarła bardziej zaskoczona klapsem niż jego
słowami. Key wykorzystując jej chwilową współpracę szybko wszedł do windy i
pojechał na swoje piętro. Wyciągnął klucz z kieszeni i podrzucił dziewczynę,
wygodniej układając ją na ramieniu.
- Auuuu! – rozległ się pełen pretensji krzyk.
Key otworzył drzwi i wszedł do mieszkania.
- Może już byś mnie postawił?
- Zaraz – delikatnie pogłaskał jej udo i zabrał się
za zamykanie zamka.
Zrzucił swoje buty i ściągnął dziewczynie drugą szpilkę.
Wszedł do salonu i upuścił swoje brzemię na kanapę. Oliwia poderwała się na
kolana i wojowniczo na niego popatrzyła, wyciągając przed siebie rękę, w której
wciąż trzymała szpilkę.
- Oddaj to potencjalnie niebezpieczne narzędzie –
popatrzył na nią rozbawiony.
- Nic ci nie oddam – zrobiła zaciętą minę. – Co
więcej, mam ci go zamiar wsadzić tam, gdzie najbardziej zaboli!
- Kocham cię.
Po taaak długim czasie w końcu powróciłaś i urywasz w takim momencie? To jest po prostu... niemożliwe xD Nawet nie wiem jak skomentować ten rozdział, bo jest tak boleśnie krótki. Niemożna było dopisać jeszcze troszkę, choć kawałeczek? Widocznie nie. Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że potrwa to krócej. Oczywiście jestem cholernie ciekawa co teraz zrobi Key i Oliwia. Cóż... czas pokaże.
OdpowiedzUsuńHahahah, końcówka pełna pasji. Kibicuje Oliwii i dobrze, że powróciła :D
OdpowiedzUsuńOh, szkoda, że takie krótkie, bo robi się naprawdę ciekawie! ^^ Mam nadzieję, ze kolejny odcinek pojawi się szybciutko. ;D Ogromniastej weny Cleo! ^^
OdpowiedzUsuńTak poza tym to nominowałam Cię do nagrody Liebster Award - szczegóły w najnowszej notce na moim blogu ^^
Ja nie mogę kiedy następna cz. ? To jest B O S K I E !! Jak najwięcej weny życzę Fighting !
OdpowiedzUsuń