Czuł, że ona
coś kombinuje. Był tego pewien. Jego żona znowu coś wymyśliła i miał
przeczucie, że to niekoniecznie mu się spodoba. Jej dziwne zachowanie zaczynało
go poważnie niepokoić. O ile wcześniej uciekała przed nim starając się
ograniczyć wspólne spędzanie czasu do minimum, to teraz bardzo często go
szukała. Ktoś nieświadomy sytuacji mógłby pomyśleć, że nie ma w tym nic
niezwykłego i w końcu się między nimi ułożyło, ale on wiedział, że to nieprawda.
Zgodziłby się z tym, gdyby zachowywali się jak podczas dni, kiedy pilnował jej
przed atakiem tego szaleńca… gdyby chociaż raz normalnie porozmawiali. Ale nie,
ta cała sytuacja nie była nawet w przybliżeniu do tego podobna. Krótko mówiąc,
każde ich spotkanie wyglądało jak pamiętny wieczór podczas Festiwalu Tańca. Nie
żeby narzekał na płynące z tego korzyści, ale to już trwało prawie miesiąc i
coraz bardziej się tym niepokoił. Wszelkie próby nawiązania normalnej rozmowy
spełzały na niczym. Potrafiła błyskawicznie odwrócić jego uwagę i zawsze
kończyło się tak samo.
- Muszę coś z
tym w końcu zrobić! Natychmiast!
- Z czym
kapitanie? Mamy nową misję? – Renji z zaciekawieniem patrzył na swojego
kapitana.
-
Abarai-fukutaichou wychodzę – Kuchiki-taichou energicznie podniósł się ze
swojego miejsca i skierował się w stronę wyjścia. - Skończ te raporty i zanieś
sprawozdanie do baraków pierwszego oddziału - Ostatnie słowa było już słychać z
korytarza.
Kapitan pospiesznie opuścił
baraki oddziału zostawiając swojego porucznika z nieelegancko rozdziawioną
buzią i szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.
Maja wyszła
z łazienki i powlokła się z powrotem do pokoju. Okazało się, że jej plan
przyniósł efekt szybciej niż się spodziewała. Miała nadzieję, że to zajmie
trochę więcej czasu. Niestety była pewna, że to co codziennie rano ją budziło
to nie była trwająca prawie dwa tygodnie niestrawność.
- Cóż, może
uda mi się to ukryć jeszcze przez jakiś czas.
Czuła, że
Byakuya zmieni się w nadopiekuńczego tyrana, kiedy tylko się dowie, a nie
chciała rezygnować z tej intymności, którą udało jej się osiągnąć. Za bardzo
przyzwyczaiła się do tych wszystkich pocałunków. Były jej potrzebne, a niedługo
wszystko się skończy.
Ale za to
będzie miała dziecko. Na samą myśl o maleństwie poczuła ciepło w sercu. Będzie
miała dziecko mężczyzny, którego kocha, dziecko Byakuyi.
Nagle
otworzyły się drzwi.
- Musimy
porozmawiać. Masz mi wyjaśnić co się dzieje – Byakuya wpadł do pokoju. Jego
twarz miała zaciekły wyraz, a w oczach
było widać zdeterminowanie.
- A coś się
stało? – dziewczyna z zaskoczeniem spojrzała na męża.
- Doskonale
wiesz o czym mówię, więc nie próbuj mnie zbyć.
- Nie wiem…
- jej umysł pracował na najwyższych obrotach. Z całych sił próbowała coś
wymyśleć, ale przeczuwała, że tym razem w żaden sposób nie uda jej się go
rozproszyć. Był za bardzo zdeterminowany.
Nagle zza
drzwi dobiegł damski głos.
- Maja-chan
mamy gości. Przyszła Rukia-san i Ichigo-san. Kuchiki-sama wyszedł, a twój mąż
późno kończy…
- Dziękuję
Emi-chan – na twarzy Mai pojawiła się wyraz ulgi, ale zniknął zaraz po tym jak
spojrzała na swojego męża. Jego oczy dobitnie mówiły, że może tym razem jej się
udało, ale na pewno nie zdoła mu się wywinąć i później ją dopadnie.
- Cieszę się, że w końcu udało
się wam przyjść – z uroczym uśmiechem przywitała się z gośćmi. - Świetnie was
znowu widzieć, zwłaszcza, że ostatnim razem nie udało się nam nawet
porozmawiać.
- Przepraszam, że tak późno, ale uznałam, że
będzie bardziej odpowiednio jeśli zostaniemy kilka dni, dlatego postanowiłam
poczekać do wakacji.
- Nie
słuchajcie jej. Dopiero co udało jej się wyjść z szoku. Po waszej wizycie przez
miesiąc nie wiedziała co się nią dzieje… auuuuuu – Ichigo wylądował na podłodze
po silnym ciosie wymierzonym prosto w jego twarz.
- Jasne, że
była zaskoczona. Przecież nic nie wiedziała. To zrozumiałe – Maja z całej siły
próbowała się nie roześmiać. Niespodziewana wizyta błyskawicznie poprawiła jej
humor.
- Kurosaki,
z łaski swojej powiedz mi dlaczego ty też tutaj jesteś?
- Nie mogłem
przepuścić takiej okazji. Przecież nie co dzień ma się okazję, żeby poznać
twoją żonę – na twarzy Rudowłosego pojawił się zadziorny uśmiech.
- Nie było
ku temu…
- Bardzo się
cieszę, że też tu jesteś – dziewczyna bezceremonialnie przerwała swojemu
mężowi. – Musisz wybaczyć Byakuyi, jest dzisiaj nie w sosie – stwierdziła
rzucając równocześnie ostrzegawcze spojrzenie.
- Ni-sama,
coś się stało? – spytała zaniepokojona Rukia.
- Masz jakiś
problem Byakuya? – zaciekawił się Ichigo.
- Dla ciebie
Kuchiki-taichou, Kurosaki – rzucił nie zaszczycając chłopaka nawet jednym
spojrzeniem. – To nic, z czym nie byłbym w stanie sobie poradzić Rukia. Nie
musisz się o to troszczyć.
- Skoro tak
twierdzisz ni-sama.
- Zapewniam
cię, że wszystko się dzisiaj wyjaśni – stwierdził rzucając znaczące spojrzenie
Mai.
- Pójdę
sprawdzić, czy jedzenie jest już gotowe – powiedziała dziewczyna zupełnie
ignorując słowa swojego męża i błyskawicznie się podniosła.
- Nie ma
takiej potrzeby, Emi-san się tym… - zaczął, ale jego słowa leciały już w stronę
drzwi, które Maja energicznie za sobą zamknęła.
- Byakuya,
czy ty w ogóle dbasz o tą dziewczynę? Pewnie zamęczasz ją obowiązkami, bo
wygląda na zmęczoną.
- Kurosaki,
bądź łaskaw zatrzymać takie opinie dla siebie. Zapewniam cię, że należycie
opiekuję się swoją żoną i nie potrzebuję wysłuchiwać twoich pouczeń.
- Ichigo
przeproś ni-sama – twarz Rukii zaczęła przybierać niepokojąco czerwony odcień.
- Za co ma
przepraszać? – od strony drzwi dobiegł zaciekawiony głos.
- Za jego
długi język.
- Oj Rukia,
przecież nic takiego nie powiedziałem.
- Jak to
nie?! Zarzuciłeś mojemu bratu, że źle opiekuje się Mają.
Prawie można
było dostrzec błyskawice pojawiające się na linii Rukia-Ichigo. Zdezorientowana
Maja patrzyła to na jedno to na drugie zastanawiając się, co powinna
powiedzieć. Pomyślała, że na razie lepiej się nie wtrącać i poczekać na dalszy
rozwój wypadków.
Byakuya obserwował
Maję z powrotem moszczącą się na miejscu koło niego, zastanawiając się w jaki
sposób doszło do tej dziwacznej sytuacji. Nie dość, że Kurosaki zakwestionował
sposób w jaki zajmuje się żoną, to jeszcze teraz wywiązała się jakaś absurdalna
kłótnia. Już otwierał usta, żeby uciszyć ten irytujący duet, kiedy kątem oka
dojrzał jak Maja pochyla się do przodu i zaczyna się trząść. Zaniepokojony
natychmiast się do niej przysunął.
- Maju czy
wszystko w porządku? – delikatnie potrząsnął jej ramieniem. - Co się dzieje? – przedłużająca
się cisza sprawiła, że coraz bardziej się denerwował. Zaczynał już wstawać,
żeby zabrać ją do pokoju, kiedy dziewczyna nagle się uniosła. Jej twarz była
cała mokra od łez.
- Boli cię
coś? – delikatnie wycierał dłonią jej policzki. – Uderzyła się? Zraniłaś o coś?
Uważnie się
jej przyglądał doszukując się oznak bólu. Po chwili rozległ się jej zduszony
głos.
- Och
Byakuya, popatrz na nich – skinęła głową w stronę siostry swojego męża i
zastępczego shinnigami. – Czyż nie są przekomiczni?
Zmieszany
cofnął się odrobinę i odezwał się głosem, w którym było słychać dezaprobatę.
- Maju nie
rób tak więcej. Wiesz, że nie podoba mi się, kiedy…
- Ależ kochanie
– przytuliła się do jego piersi jednocześnie wskazując na wspomniana parę
palcem – no popatrz. Wyglądają strasznie zabawnie, kiedy się kłócą.
Kuchiki
popatrzył na dwie zupełnie zdezorientowane twarze. Faktycznie musiał przyznać
żonie, że ta dwójka podczas swoich kłótni wyglądała jak para komików.
- Widzisz!
Sam się uśmiechasz. Też cię to śmieszy – ponownie się roześmiała.
Kiedy minęło
początkowe zaniepokojenie, kapitan zaczął z przyjemnością obserwować radosną
twarz Mai. Dawno tak beztrosko się nie zachowywała. Niespodziewana wizyta Ruki
bardzo poprawiła jej humor. Miał tylko nadzieję, że ta sytuacja utrzyma się też
po tym jak jego siostra wróci do świata ludzi.
Rozmyślania
przerwał mu głos dobiegający zza drzwi.
- Maja-chan,
jedzenie jest już gotowe. Mogę podawać?
- Jasne Emi,
wchodź. Zgłodnieliśmy już.
Wieczór upłynął im na
przekomarzaniu i żartach. Dobry humor Mai udzielił się pozostałej trójce,
dlatego bardzo szybko zapanowała luźna, radosna atmosfera. Po przyjemnym
obiedzie zasiedli do oglądania filmu, który Rukia wzięła ze sobą ze świata
żywych. Niestety zmęczenie szybko dało o sobie znać i Maja przespała prawie
cały film leżąc na kolanach swojego męża.
- Aaaaa… -
Ichigo zaczął się przeciągać – To był fajny film. Oj, Rukia…
- Kurosaki,
ścisz swój głos o kilka tonów.
- Co?
Dlaczego?
- Moja żona
śpi i jeśli dalej będziesz się tak wydzierał to ją zbudzisz – Kuchiki zaczął
się ostrożnie podnosić jednocześnie biorąc dziewczynę na ręce. – Pozwolicie, że
pójdę już do siebie.
- Oczywiście
ni-sama.
- Kurosaki
twój pokój jest tam gdzie zwykle, ufam, że pamiętasz drogę i sam do niego
trafisz.
- Jasne, nie ma problemu.
- Jasne, nie ma problemu.
Kapitan szóstego oddziału lekko
poirytowany kierował się do swojej sypialni. Nie spodziewał się, że Maja zaśnie
krzyżując mu w ten sposób szyki. Przez chwilę zastanawiał się czy jej nie
zbudzić, ale faktycznie wyglądała dzisiaj na zmęczoną.
Delikatnie
położył ją na materacu i zaczął ostrożnie rozbierać. Cieszył się, że mimo tej
całej dziwnej sytuacji dziewczyna ufała mu na tyle, żeby spokojnie przy nim
zasnąć. Chciałby tylko, aby to zaufanie rozciągnęło się na wszystkie aspekty
ich życia.
Wyciągnął
dłoń w stronę jej twarzy i powiódł palcem po białym policzku. Bardzo lubił przebywać
blisko niej. Wieczorne godziny, kiedy dziewczyna już spała były jedynym czasem,
gdy mógł spokojnie na nią patrzeć bez obawy, że zaraz się odsunie i mu umknie.
Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że on Byakuya Kuchiki, 28 głowa klanu
Kuchiki, kapitan szóstego dywizjonu w Gotei 13, shinnigami, który praktycznie
niczego się nie lękał, odczuwał zaniepokojenie na samą myśl, że ta drobna
dziewczyna znowu się od niego wyprowadzi. Chociaż nigdy na głos się do tego
przed samym sobą nie przyznał, to wiedział, że jeśli znowu tak się stanie to
porzuci swoją dumę i zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby sprowadzić ją z
powrotem.
Czasami
zastanawiał się, czy ta sytuacja jest podobna do małżeństwa z Hisaną. W końcu to
dla niej pierwszy raz złamał swoje zasady, dla miłości do niej. Był gotowy
bardzo wiele dla niej zrobić. Odnalazł nawet Rukię, która teraz była mu jak
prawdziwa siostra. Nie wiedział tylko czy byłby w stanie tak samo o nią
walczyć, gdyby zdecydowała się od niego odejść. Wciąż pamiętał ból jaki czuł po
jej śmierci, ale teraz był on bardziej jak dalekie wspomnienie, jak zaleczona
rana. Hisana na zawsze pozostanie w jego sercu, ale już jej nie ma na tym
świecie i teraz jego myśli były zajęte właśnie Mają. Najbardziej zaskakujące
było to, że nigdy nie czuł, iż małżeństwo z Mają jest w jakikolwiek sposób
zdradą jego pierwszej żony. Od początku widział, że zrobił to, co powinien.
Nigdy nie miał co do tego wątpliwości.
Chciałby
tylko, żeby ta wojownicza istota myślała tak samo. Dlatego musiał dowiedzieć
się, co się dzieje. Musiał sprawić, żeby jej dzisiejsze zachowanie nie było
wyjątkiem a regułą. Cały czas ma się tak uroczo do niego uśmiechać i
bezceremonialnie z nim kłócić.
W końcu
Byakuyę też zmorzył sen, a jego ostatnią myślą było zaskoczenie faktem, że chce
aby ktoś przestał okazywać mu całkowite posłuszeństwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz