Blog na który właśnie trafiliście jest miejscem mojej wesołej twórczości. Możecie tu znaleźć fanfiction z moimi azjatyckimi ulubieńcami w roli głównej.

Raczej nie planuję tu zamieszczać historii z wątkiem yaoi z tej prostej przyczyny, że nie jestem fanką takich ff. Chociaż nie twierdzę, że kategorycznie nic takiego się nie pojawi, bo może kiedyś będę miała chwilowe zaćmienie umysłu, kto wie... :)
Aktualizacja - popełniłam właśnie jedno, więc moje zarzekanie się poszło na nic, ale to wszystko "wina" osób, które na pewno wiedzą, że to o nich właśnie piszę :P

Nie wiem jak regularnie będą zamieszczane posty, więc nie będę tu składać żadnych obietnic.

Jeśli coś się Wam spodobało (lub nie) to zapraszam do komentowania.

piątek, 30 marca 2012

Rozdział XIX ~ Wizyta szwagierki

Czuł, że ona coś kombinuje. Był tego pewien. Jego żona znowu coś wymyśliła i miał przeczucie, że to niekoniecznie mu się spodoba. Jej dziwne zachowanie zaczynało go poważnie niepokoić. O ile wcześniej uciekała przed nim starając się ograniczyć wspólne spędzanie czasu do minimum, to teraz bardzo często go szukała. Ktoś nieświadomy sytuacji mógłby pomyśleć, że nie ma w tym nic niezwykłego i w końcu się między nimi ułożyło, ale on wiedział, że to nieprawda. Zgodziłby się z tym, gdyby zachowywali się jak podczas dni, kiedy pilnował jej przed atakiem tego szaleńca… gdyby chociaż raz normalnie porozmawiali. Ale nie, ta cała sytuacja nie była nawet w przybliżeniu do tego podobna. Krótko mówiąc, każde ich spotkanie wyglądało jak pamiętny wieczór podczas Festiwalu Tańca. Nie żeby narzekał na płynące z tego korzyści, ale to już trwało prawie miesiąc i coraz bardziej się tym niepokoił. Wszelkie próby nawiązania normalnej rozmowy spełzały na niczym. Potrafiła błyskawicznie odwrócić jego uwagę i zawsze kończyło się tak samo.

- Muszę coś z tym w końcu zrobić! Natychmiast!
- Z czym kapitanie? Mamy nową misję? – Renji z zaciekawieniem patrzył na swojego kapitana.
- Abarai-fukutaichou wychodzę – Kuchiki-taichou energicznie podniósł się ze swojego miejsca i skierował się w stronę wyjścia. - Skończ te raporty i zanieś sprawozdanie do baraków pierwszego oddziału - Ostatnie słowa było już słychać z korytarza.
Kapitan pospiesznie opuścił baraki oddziału zostawiając swojego porucznika z nieelegancko rozdziawioną buzią i szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.
Maja wyszła z łazienki i powlokła się z powrotem do pokoju. Okazało się, że jej plan przyniósł efekt szybciej niż się spodziewała. Miała nadzieję, że to zajmie trochę więcej czasu. Niestety była pewna, że to co codziennie rano ją budziło to nie była trwająca prawie dwa tygodnie niestrawność.
- Cóż, może uda mi się to ukryć jeszcze przez jakiś czas.
Czuła, że Byakuya zmieni się w nadopiekuńczego tyrana, kiedy tylko się dowie, a nie chciała rezygnować z tej intymności, którą udało jej się osiągnąć. Za bardzo przyzwyczaiła się do tych wszystkich pocałunków. Były jej potrzebne, a niedługo wszystko się skończy.
Ale za to będzie miała dziecko. Na samą myśl o maleństwie poczuła ciepło w sercu. Będzie miała dziecko mężczyzny, którego kocha, dziecko Byakuyi.
Nagle otworzyły się drzwi.
- Musimy porozmawiać. Masz mi wyjaśnić co się dzieje – Byakuya wpadł do pokoju. Jego twarz miała zaciekły wyraz, a  w oczach było widać zdeterminowanie.
- A coś się stało? – dziewczyna z zaskoczeniem spojrzała na męża.
- Doskonale wiesz o czym mówię, więc nie próbuj mnie zbyć.
- Nie wiem… - jej umysł pracował na najwyższych obrotach. Z całych sił próbowała coś wymyśleć, ale przeczuwała, że tym razem w żaden sposób nie uda jej się go rozproszyć. Był za bardzo zdeterminowany.
Nagle zza drzwi dobiegł damski głos.
- Maja-chan mamy gości. Przyszła Rukia-san i Ichigo-san. Kuchiki-sama wyszedł, a twój mąż późno kończy…
- Dziękuję Emi-chan – na twarzy Mai pojawiła się wyraz ulgi, ale zniknął zaraz po tym jak spojrzała na swojego męża. Jego oczy dobitnie mówiły, że może tym razem jej się udało, ale na pewno nie zdoła mu się wywinąć i później ją dopadnie.
- Cieszę się, że w końcu udało się wam przyjść – z uroczym uśmiechem przywitała się z gośćmi. - Świetnie was znowu widzieć, zwłaszcza, że ostatnim razem nie udało się nam nawet porozmawiać.
-  Przepraszam, że tak późno, ale uznałam, że będzie bardziej odpowiednio jeśli zostaniemy kilka dni, dlatego postanowiłam poczekać do wakacji.
- Nie słuchajcie jej. Dopiero co udało jej się wyjść z szoku. Po waszej wizycie przez miesiąc nie wiedziała co się nią dzieje… auuuuuu – Ichigo wylądował na podłodze po silnym ciosie wymierzonym prosto w jego twarz.
- Jasne, że była zaskoczona. Przecież nic nie wiedziała. To zrozumiałe – Maja z całej siły próbowała się nie roześmiać. Niespodziewana wizyta błyskawicznie poprawiła jej humor.
- Kurosaki, z łaski swojej powiedz mi dlaczego ty też tutaj jesteś?
- Nie mogłem przepuścić takiej okazji. Przecież nie co dzień ma się okazję, żeby poznać twoją żonę – na twarzy Rudowłosego pojawił się zadziorny uśmiech.
- Nie było ku temu…
- Bardzo się cieszę, że też tu jesteś – dziewczyna bezceremonialnie przerwała swojemu mężowi. – Musisz wybaczyć Byakuyi, jest dzisiaj nie w sosie – stwierdziła rzucając równocześnie ostrzegawcze spojrzenie.
- Ni-sama, coś się stało? – spytała zaniepokojona Rukia.
- Masz jakiś problem Byakuya? – zaciekawił się Ichigo.
- Dla ciebie Kuchiki-taichou, Kurosaki – rzucił nie zaszczycając chłopaka nawet jednym spojrzeniem. – To nic, z czym nie byłbym w stanie sobie poradzić Rukia. Nie musisz się o to troszczyć.
- Skoro tak twierdzisz ni-sama.
- Zapewniam cię, że wszystko się dzisiaj wyjaśni – stwierdził rzucając znaczące spojrzenie Mai.
- Pójdę sprawdzić, czy jedzenie jest już gotowe – powiedziała dziewczyna zupełnie ignorując słowa swojego męża i błyskawicznie się podniosła.
- Nie ma takiej potrzeby, Emi-san się tym… - zaczął, ale jego słowa leciały już w stronę drzwi, które Maja energicznie za sobą zamknęła.
- Byakuya, czy ty w ogóle dbasz o tą dziewczynę? Pewnie zamęczasz ją obowiązkami, bo wygląda na zmęczoną.
- Kurosaki, bądź łaskaw zatrzymać takie opinie dla siebie. Zapewniam cię, że należycie opiekuję się swoją żoną i nie potrzebuję wysłuchiwać twoich pouczeń.
- Ichigo przeproś ni-sama – twarz Rukii zaczęła przybierać niepokojąco czerwony odcień.
- Za co ma przepraszać? – od strony drzwi dobiegł zaciekawiony głos.
- Za jego długi język.
- Oj Rukia, przecież nic takiego nie powiedziałem.
- Jak to nie?! Zarzuciłeś mojemu bratu, że źle opiekuje się Mają.
Prawie można było dostrzec błyskawice pojawiające się na linii Rukia-Ichigo. Zdezorientowana Maja patrzyła to na jedno to na drugie zastanawiając się, co powinna powiedzieć. Pomyślała, że na razie lepiej się nie wtrącać i poczekać na dalszy rozwój wypadków.
Byakuya obserwował Maję z powrotem moszczącą się na miejscu koło niego, zastanawiając się w jaki sposób doszło do tej dziwacznej sytuacji. Nie dość, że Kurosaki zakwestionował sposób w jaki zajmuje się żoną, to jeszcze teraz wywiązała się jakaś absurdalna kłótnia. Już otwierał usta, żeby uciszyć ten irytujący duet, kiedy kątem oka dojrzał jak Maja pochyla się do przodu i zaczyna się trząść. Zaniepokojony natychmiast się do niej przysunął.
- Maju czy wszystko w porządku? – delikatnie potrząsnął jej ramieniem. - Co się dzieje? – przedłużająca się cisza sprawiła, że coraz bardziej się denerwował. Zaczynał już wstawać, żeby zabrać ją do pokoju, kiedy dziewczyna nagle się uniosła. Jej twarz była cała mokra od łez.
- Boli cię coś? – delikatnie wycierał dłonią jej policzki. – Uderzyła się? Zraniłaś o coś?
Uważnie się jej przyglądał doszukując się oznak bólu. Po chwili rozległ się jej zduszony głos.
- Och Byakuya, popatrz na nich – skinęła głową w stronę siostry swojego męża i zastępczego shinnigami. – Czyż nie są przekomiczni?
Zmieszany cofnął się odrobinę i odezwał się głosem, w którym było słychać dezaprobatę.
- Maju nie rób tak więcej. Wiesz, że nie podoba mi się, kiedy…
- Ależ kochanie – przytuliła się do jego piersi jednocześnie wskazując na wspomniana parę palcem – no popatrz. Wyglądają strasznie zabawnie, kiedy się kłócą.
Kuchiki popatrzył na dwie zupełnie zdezorientowane twarze. Faktycznie musiał przyznać żonie, że ta dwójka podczas swoich kłótni wyglądała jak para komików.
- Widzisz! Sam się uśmiechasz. Też cię to śmieszy – ponownie się roześmiała.
Kiedy minęło początkowe zaniepokojenie, kapitan zaczął z przyjemnością obserwować radosną twarz Mai. Dawno tak beztrosko się nie zachowywała. Niespodziewana wizyta Ruki bardzo poprawiła jej humor. Miał tylko nadzieję, że ta sytuacja utrzyma się też po tym jak jego siostra wróci do świata ludzi.
Rozmyślania przerwał mu głos dobiegający zza drzwi.
- Maja-chan, jedzenie jest już gotowe. Mogę podawać?
- Jasne Emi, wchodź. Zgłodnieliśmy już.
Wieczór upłynął im na przekomarzaniu i żartach. Dobry humor Mai udzielił się pozostałej trójce, dlatego bardzo szybko zapanowała luźna, radosna atmosfera. Po przyjemnym obiedzie zasiedli do oglądania filmu, który Rukia wzięła ze sobą ze świata żywych. Niestety zmęczenie szybko dało o sobie znać i Maja przespała prawie cały film leżąc na kolanach swojego męża.
- Aaaaa… - Ichigo zaczął się przeciągać – To był fajny film. Oj, Rukia…
- Kurosaki, ścisz swój głos o kilka tonów.
- Co? Dlaczego?
- Moja żona śpi i jeśli dalej będziesz się tak wydzierał to ją zbudzisz – Kuchiki zaczął się ostrożnie podnosić jednocześnie biorąc dziewczynę na ręce. – Pozwolicie, że pójdę już do siebie.
- Oczywiście ni-sama.
- Kurosaki twój pokój jest tam gdzie zwykle, ufam, że pamiętasz drogę i sam do niego trafisz.
- Jasne, nie ma problemu.
Kapitan szóstego oddziału lekko poirytowany kierował się do swojej sypialni. Nie spodziewał się, że Maja zaśnie krzyżując mu w ten sposób szyki. Przez chwilę zastanawiał się czy jej nie zbudzić, ale faktycznie wyglądała dzisiaj na zmęczoną.
Delikatnie położył ją na materacu i zaczął ostrożnie rozbierać. Cieszył się, że mimo tej całej dziwnej sytuacji dziewczyna ufała mu na tyle, żeby spokojnie przy nim zasnąć. Chciałby tylko, aby to zaufanie rozciągnęło się na wszystkie aspekty ich życia.
Wyciągnął dłoń w stronę jej twarzy i powiódł palcem po białym policzku. Bardzo lubił przebywać blisko niej. Wieczorne godziny, kiedy dziewczyna już spała były jedynym czasem, gdy mógł spokojnie na nią patrzeć bez obawy, że zaraz się odsunie i mu umknie. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że on Byakuya Kuchiki, 28 głowa klanu Kuchiki, kapitan szóstego dywizjonu w Gotei 13, shinnigami, który praktycznie niczego się nie lękał, odczuwał zaniepokojenie na samą myśl, że ta drobna dziewczyna znowu się od niego wyprowadzi. Chociaż nigdy na głos się do tego przed samym sobą nie przyznał, to wiedział, że jeśli znowu tak się stanie to porzuci swoją dumę i zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby sprowadzić ją z powrotem.
Czasami zastanawiał się, czy ta sytuacja jest podobna do małżeństwa z Hisaną. W końcu to dla niej pierwszy raz złamał swoje zasady, dla miłości do niej. Był gotowy bardzo wiele dla niej zrobić. Odnalazł nawet Rukię, która teraz była mu jak prawdziwa siostra. Nie wiedział tylko czy byłby w stanie tak samo o nią walczyć, gdyby zdecydowała się od niego odejść. Wciąż pamiętał ból jaki czuł po jej śmierci, ale teraz był on bardziej jak dalekie wspomnienie, jak zaleczona rana. Hisana na zawsze pozostanie w jego sercu, ale już jej nie ma na tym świecie i teraz jego myśli były zajęte właśnie Mają. Najbardziej zaskakujące było to, że nigdy nie czuł, iż małżeństwo z Mają jest w jakikolwiek sposób zdradą jego pierwszej żony. Od początku widział, że zrobił to, co powinien. Nigdy nie miał co do tego wątpliwości.
Chciałby tylko, żeby ta wojownicza istota myślała tak samo. Dlatego musiał dowiedzieć się, co się dzieje. Musiał sprawić, żeby jej dzisiejsze zachowanie nie było wyjątkiem a regułą. Cały czas ma się tak uroczo do niego uśmiechać i bezceremonialnie z nim kłócić.
W końcu Byakuyę też zmorzył sen, a jego ostatnią myślą było zaskoczenie faktem, że chce aby ktoś przestał okazywać mu całkowite posłuszeństwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz