Oliwia dała się przez chwilę posłusznie prowadzić za rękę. Zatrzymała
się dopiero, kiedy zbliżali się do tych samych co ostatnio drzwi. Wyrwała swoją
dłoń z jego uścisku i rzuciła mu wściekła spojrzenie. Key obejrzał się na nią.
Dziewczyna podeszła do niego na dwa kroki i wyszarpnęła mu swoją torbę.
- Nie. Jesteś. Moim. Chłopakiem. – każde słowo
wypowiedziała oddzielnie i każde podkreśliła dźgając go palcem w klatkę piersiową.
- Kurwa! Kurwa! Kurwa! – Key wściekły zsunął się na
kanapie.
- Ile już minęło? – Taemin zaciekawiony spojrzał na
chłopaka.
- Chyba będzie z trzy tygodnie – Jonghyn
odpowiedział, zasłaniając dyskretnie usta.
- Aaaaaaa! - Kibum ze złością potargał swoje włosy.
- Stary – Jong odezwał się lekko podniesionym
głosem. – Nie przesadzaj. Zaczęła się sesja. Dziewczyna na pewno nie ma czasu.
- Czasu?! Nie ma czasu, żeby odebrać telefon?!
Mogła chociaż napisać głupiego sms’a!
- Nie panikuj. Jong ma rację. Przecież sam
siedziałeś w tamtym tygodniu, ucząc się na wczoraj.
- Nie próbuj mnie pocieszać – chłopak zaczął
nerwowo przechadzać się po pokoju.
Jonghyun klapnął zrezygnowany na kanapę. – Key, dlaczego w ogóle się
tak denerwujesz? – zaczął pozornie niewinnym tonem. – Przecież w końcu nic was
nie łączy…
- Jak to nie łączy? Przecież to moja… - zamarł w
miejscu.
- Twoja kto, Kibum-ah? – na twarzy Jong’a pojawił
się szeroki uśmiech.
- Korepetytorka! – wykrzyknął. – Tak! To moja
korepetytorka. Nasze lekcje się jeszcze nie skończyły i to oczywiste, że się
denerwuje, kiedy nie odbiera.
Taemin zasłonił usta, próbując ukryć śmiech, ale Jonghyun nie zawracał
sobie tym głowy. Kiedy patrzył jak Key miota się przy odpowiedzi, z jego gardła
wydobył się chichot. – Tak, oczywiście. Niech ci będzie – odchrząknął. – W
takim razie ucieszy cię, że ten oto twój przyjaciel – wskazał na siebie palcem.
– Dowiedział się, że Oliwia ma jutro wpisy u Zamachowicza.
- U Zamachowicza? U profesora Zamachowicza? –
popatrzył na niego szeroko otwartymi oczami.
- U tego samego.
- Stary! Kocham cię! – Key uradowany pobiegł do
sypialni, ale po chwili wystawił lekko głowę. – Tylko nigdzie się nie
ruszajcie, zagramy sobie, jak tylko wybiorę sobie ciuchy na jutro.
Jonghyun rzucił rozbawione spojrzenie Taemin’owi, ale ten wyglądał na
zdezorientowanego.
- Nie bardzo rozumiem. O co chodzi z tym
Zamachowiczem?
- Widzisz, profesor Zamachowicz jest bardzo
specyficzny. Jak chcesz dostać wpis, to musisz przyjść na jego godzinny wykład.
- Co? Ale to przecież tylko wpis…
- Dokładnie, ale takie są jego zasady.
Przychodzisz, kładziesz indeks na jego biurko, słuchasz i dopiero dostajesz
wpis.
- Dziwny ten wasz instytut. Nikt się nie krzywi na
coś takiego?
- Pewnie ktoś tak, ale niewiele osób. Profesor jest
fajny i wszyscy go lubią.
- No dobra, ale co to ma wspólnego z jego radością?
– Tae machnął ręką w stronę sypialni.
- Do tej pory nie udało mu się trafić na nią na
uczelni i nie odbiera jego telefonów.
A po ten wpis musisz przyjść sam i to na konkretną godzinę, więc nie
ma szans, że poda komuś indeks, czyli…
- Będzie mógł ją w końcu złapać – Taemin uśmiechnął
się ze zrozumieniem.
Wszyscy się na nią gapili. Miała wrażenie jakby siedziała na środku
ołtarza ofiarnego z wpatrzonymi w nią zafascynowanymi spojrzeniami. Ich wzrok
był tak intensywny, że momentami praktycznie czuła go na skórze. Mimo to,
Oliwia nie była zaskoczona takim obrotem sytuacji. W końcu nie wyglądała jak na
co dzień.
Może byłoby inaczej, gdyby profesor się nie odezwał. Niestety popsuł
jej misterny plan niezdradzania kim jest, ale za bardzo go lubiła, żeby się
gniewać. Mało kto wiedział, że starszy pan był dobrym znajomym jej dziadka i
znał Oliwię praktycznie od dnia jej narodzin. Kiedy tylko podeszła do katedry
ze swoim indeksem, obrzucił ją uważnym spojrzeniem znad okularów i z szerokim
uśmiechem powiedział. – Dobrze cię znowu widzieć Oliwo.
Niektórzy mogliby się zdziwić takim przywitaniem, w końcu nie dalej
jak półtora tygodnia wcześniej widzieli się na zajęciach, ale dziewczyna
wiedziała o co mu chodziło. Bo tak naprawdę Oliwia wróciła. Wróciła do siebie
sprzed dwóch lat. Do dziewczyny, za którą tak bardzo tęskniła. Ponownie była tą
Oliwią z liceum, może trochę starszą, mądrzejszą i bardziej dojrzałą, ale znowu
bił od niej taki specyficzny urok, który skutecznie tłumiła przez ostatnie
lata. Cała ponurość zniknęła wraz z nieciekawymi ubraniami i ukrytymi pod
czapką włosami.
Z tego też powodu te same dziewczyny, które wcześniej zupełnie ją
ignorowały, teraz cicho o niej plotowały. Z tego powodu chłopcy, którzy
wcześniej nie zaszczycili jej nawet jednym spojrzeniem, przesuwali wzrokiem od
jej długich nóg wyłaniających się z szortów i podkreślonych krótkimi kozakami
na obcasie, przez pełne piersi ukryte pod jedwabną kolorową bluzką, kończąc na
ślicznej twarzy okolonej długimi splotami włosów.
Na szczęście wykład już się skończył i pierwsze osoby wychodziły z
sali z upragnionym wpisem. Oliwia do samego końca starała się nie spuszczać
wzroku z profesora. Nie dlatego, że się bała. Po prostu nie miała ochoty na
walkę na spojrzenia. Wiedziała, że mogła się tego spodziewać w najbliższej
przyszłości, więc teraz to była tylko bezsensowna strata energii. Bardzo
chciała, żeby dzisiaj było jej to oszczędzone, ale niestety zauważyła kątem oka
jak jeden z chłopaków wymija wszystkich po kolei, prąc zdeterminowany do jej
miejsca na samym brzegu auli.
Daj mi spokój. Idź gdzieś
indziej. Powtarzała w głowie jak mantrę, która chyba podziałała, bo w
pewnej chwili się zatrzymał. Oliwia uśmiechnęła się pod nosem i wróciła
wzrokiem do profesora, ale po zaraz drgnęła zaskoczona, kiedy poczuła całusa na
policzku.
- Hej Liv – powiedział Minho z uśmiechem.
- Jak ty…?
- Drzwi były już otwarte – wskazał głową na
wejście. – Profesor chyba nie będzie miał nic przeciwko – z szacunkiem skinął
głową mężczyźnie, który uśmiechnął się w odpowiedzi i przywołał ich, machając
indeksem Oliwi. – Ty zbierz swoje rzeczy, a ja wezmę twój indeks od profesora –
energicznym krokiem ruszył w stronę katedry.
Oliwia zaryzykowała i rozejrzała się po sali. Ups, chyba niektórzy zaraz zatrują się własnym jadem. Wzruszyła
ramionami, odwracając wzrok od plotkujących dziewczyn i zabrała się za
pakowanie.
Minho wrzucił indeks do jej torebki i chwycił jej kurtkę. – Gotowa?
Masz wszystko?
- Pytasz się jakbym była jakąś bałaganiarą, zostawiającą za sobą
rzeczy – pokazała mu język.
- A nie jest tak? – zachichotał. – Auuuu! –
poskarżył się, kiedy Oliwia uderzyła go w odpowiedzi. – Bądź grzeczna, bo jak
nie…! – szybko poszedł za dziewczyną, która właśnie wychodziła na korytarz.
- To co?
- Liv?
Oliwia zamarła, słysząc swoje imię. Stała nie wiedząc, jak powinna się
zachować. Wcale nie pomagał fakt, że reszta studentów z zaciekawieniem czekała
na rozwój wypadków.
- Będziesz sama tachać te obrazy do Mat’a – koło
niej pojawił się uśmiechnięty Minho. – O! Key, cześć – wyciągnął rękę do
drugiego mężczyzny.
- Cześć Minho – Kibum odwzajemnił uśmiech. –
Przyjechałeś po Liv?
- Tak. Jedziemy do galerii. Jak chcesz to możesz z
nami…
- Minho, Key na pewno jest zajęty – Oliwia lekko
popchnęła go w stronę wyjścia z budynku. – Musi się uczyć albo coś..
- Ale… - Mnho rzucił mu ostatnie bezradne
spojrzenie, kiedy dziewczyna wyciągała go przez drzwi, narzucając na siebie w
pośpiechu płaszcz.
Zachochany Key jest uroczy ^^ Dobrze, że Liv wróciła do siebie ^^
OdpowiedzUsuńNo i dlaczego Key się nie odezwał i nie pojechał z nimi? Oj, coraz bardziej mnie to wciąga :D
OdpowiedzUsuńWeny!