Blog na który właśnie trafiliście jest miejscem mojej wesołej twórczości. Możecie tu znaleźć fanfiction z moimi azjatyckimi ulubieńcami w roli głównej.

Raczej nie planuję tu zamieszczać historii z wątkiem yaoi z tej prostej przyczyny, że nie jestem fanką takich ff. Chociaż nie twierdzę, że kategorycznie nic takiego się nie pojawi, bo może kiedyś będę miała chwilowe zaćmienie umysłu, kto wie... :)
Aktualizacja - popełniłam właśnie jedno, więc moje zarzekanie się poszło na nic, ale to wszystko "wina" osób, które na pewno wiedzą, że to o nich właśnie piszę :P

Nie wiem jak regularnie będą zamieszczane posty, więc nie będę tu składać żadnych obietnic.

Jeśli coś się Wam spodobało (lub nie) to zapraszam do komentowania.

niedziela, 10 lutego 2013

~Arogant~ Part 2.


Key podszedł szybkim krokiem do drzwi. Dzisiaj były jego pierwsze korepetycje. Spędził mnóstwo czasu, przygotowując się do tego spotkania. Chyba ze trzy razy się przebierał, zanim wreszcie  zdecydował, że dobrze wygląda. W końcu nie mógł sobie pozwolić na fuszerkę. Miał plan do wykonania i nie miał zamiaru zawalić.
Klepnął się lekko w policzki. – Pamiętaj, pozytywne nastawienie! Do dzieła! – wyczarował na twarzy szeroki uśmiech, zamaszystym gestem otworzył drzwi i… - Kurwa – nagle mu się wyrwało.
Szybko się opanował, kiedy jedna z brwi dziewczyny powędrowała wysoko do góry. Odchrząknął i ponownie się uśmiechnął. – Ty pewnie jesteś moją korepetytorką? – cholera, cholera, cholera! Nie jest ładna. Dlaczego ona nie jest ładna? Opanuj się. No dalej, szerzej się uśmiechnij.
­- Cześć. Jestem Oliwia. Twoja mama umówiła spotkanie. – przynajmniej jest młoda. Są jakieś plusy. Nie jest tak źle.
- Tak. Jestem Kibum, ale wszyscy mówią mi Key.
- Wiem – padła krótka odpowiedź.
- Wiesz? – spojrzał zaskoczony.
- Wpuścisz mnie? – zmieniła temat.
- A tak, przepraszam. Proszę, wejdź – odsunął się i wpuścił ją do środka, kierując się do salonu. – Napijesz się czegoś?
- Na razie dziękuję.
Dziewczyna od razu klęknęła przy niewielkim stole i rozłożyła na nim książki, wyciągnięte z przepastnej torby.
- Więc Oliwio… - Key rozparł się na kanapie. – Może powiesz mi coś o sobie? – uśmiechnął się do niej uwodzicielsko.
W końcu miał do wykonania plan. Nie pozwoli, żeby drobne niedogodności stanęły mu na drodze.
Jednak jego uśmiech nie odniósł spodziewanego efektu, bo dziewczyna ciągle skupiona na książkach, nie zaszczyciła go nawet jednym spojrzeniem. Zazgrzytał ze złości zębami i głęboko wciągnął powietrze, próbując się uspokoić. Z wysiłkiem złagodził rysy twarzy, bo z doświadczenia wiedział, że grymasy wpływają też na tembr głosu. Otworzył usta, chcąc znowu do niej zagadać, ale dziewczyna nagle podniosła głowę i popatrzyła mu w oczy. Dlaczego zasłania tymi paskudnymi okularami takie ładne oczy? Mają taki intensywny odcień zieleni i są otoczone długimi i czarnymi jak smoła rzęsami. Ciekawe jakiego koloru ma włosy? Mogłaby zdjąć tą czapkę.
- Zaczniemy od podstaw, bo muszę się zorientować, co już umiesz – oznajmiła rzeczowym tonem.
- Umiem? – zapytał zdezorientowany.
- Angielski? Pamiętasz? Po to tu jestem.
- Ale może najpierw porozmawiamy – użył swojego uwodzicielskiego tonu, działającego na nawet najbardziej oporne dziewczyny.
- Słuchaj – Oliwia rzuciła mu twarde spojrzenie. – Twoja mama płaci mi naprawdę ciężkie pieniądze za te korepetycje i mam zamiar na nie zapracować. Odciąganie nie ma żadnego sensu. Jeśli nie chcesz, to po prostu jej to powiedz i nie marnuj mojego czasu. Przez to, że mamy spotykać sie przynajmniej dwa razy w tygodniu musiałam odmówić innej osobie, której w przeciwieństwie do ciebie, naprawdę zależało na tych zajęciach, więc się po prostu skup.
Key oniemiały wpatrywał się w dziewczynę. Pierwszy raz coś takiego go spotkało. Czuł, jak zaczyna narastać w nim złość. Jak ona mogła mi tak powiedzieć? Cholera, zignorowała mnie! To niemożliwe, mój urok nie zadziałał?!
- To, co? Mogę liczyć na twoją współpracę?
- A skąd mam wiedzieć, że się do tego nadajesz? Że jesteś tak dobra jak twierdzisz? – powiedział opryskliwie.
- O, to proste. Jestem dwujęzyczna. Podstawówkę i gimnazjum uczyłam się w Wielkiej Brytanii. Ostatnio zrobiłam tam też certyfikat. Najwyższy poziom. Jak chcesz, to mogę ci go przynieść na następne spotkanie – popatrzyła się na niego z pytaniem w oczach.
- Nie ma takiej potrzeby – powiedział zirytowany.
- W takim razie, czy możemy zaczynać? – pytająco uniosła brew.
- Taa, jasne – machnął lekceważąco ręką.
- To odmień czasownik to be przez osoby.
- Co?!

- I co ci kazała zrobić? – Taemin zapytał rozbawionym głosem.
- To be – kwaśno się na niego popatrzył. – Przez osoby.
Chłopaki przez chwilę patrzyli na niego, z całej siły próbując powstrzymać śmiech. I udało im się. Przez całe pięć minut. Po czym z ich gardeł wydobył się niekontrolowany chichot. Śmiali się tak mocno, że aż pociekły im łzy.
Key siedział poirytowany na kanapie z założonymi rękami i naburmuszoną miną. Kiedy atak histerycznego śmiechu zaczął im w końcu przechodzić, rzucił im zezłoszczone spojrzenie. – Skończyliście już?
Jonghyun klepnął go lekko w ramię. – Sorry stary, ale no wiesz, musiała sprawdzić ten..  no… poziom twojej wiedzy.
- Ha. Ha. Dobijaj mnie jeszcze bardziej.
- Kibum, nie przejmuj się. Na pewno będzie dobrze – Taemin uśmiechnął się do niego z otuchą. – To jak? Co zrobiłeś? Rzuciłeś jej spojrzenie „wiesz, że mnie pragniesz i jak będziesz grzeczna, to może dostaniesz kawałek”?
- Nawet nie zwróciła na mnie uwagi – zrezygnowany zsunął się na kanapie, wyciągając nogi przed siebie.
- Nie łam się. To dopiero początek. Przecież żadna ci się nie oprze. No – Jonghyun wygodnie się wyciągnął. – Chyba, że mnie spotka. Wtedy pozamiatane. Ej, a może po prostu nie jesteś w jej typie? Może następnym razem wpadniemy z Tae i urobimy ją dla ciebie? Ładna jest?
- Jest… młoda.
- Młoda? Tylko tyle? – Jong ciągnął go za język.
- Zero makijażu, włosy całkowicie schowane pod czapką, prawie cała twarz zasłonięta szpetnymi okularami i ciuchy! – wzniósł ręce do nieba. – Jakieś szaro-bure bezkształtne worki!
- Aż tak źle? – Tae popatrzył na niego rozbawiony.
Wszyscy wiedzieli, że główną słabością Key jest moda. Zawsze był świetnie ubrany i lubił dziewczyny, które miały do tego zmysł. A tym, czego najbardziej nie cierpiał, były właśnie szaro-bure ciuchy.
Kibum przez chwilę mocno się nad czymś zastanawiał. Założył ręce za głowę i zagryzł wargi, patrząc bezmyślnie w przestrzeń. Po chwili zaczął mówić jakby sam do siebie. – Oczy. Z tego co udało mi się dojrzeć za tymi szkłami, miała bardzo ładne oczy. Zielone jak mech.
- Ty – Jognhyun szturchnął go w brzuch. – Od kiedy ty używasz takich poetyckich określeń? Zielone jak mech – podniósł głos, przedrzeźniając przyjaciela.
Key szybko się wyprostował, przymierzając się do trzepnięcia Jong’a w tył głowy, ale przerwał mu dźwięk dzwonka. Chwycił leżący obok telefon i spojrzał kto dzwoni. Kiedy tylko dojrzał imię rozmówcy, jego twarzy wykrzywiła się w grymasie.
- Cześć mamo. Co tam?
- Kibum, co ty jej zrobiłeś? – kobieta mówiła tak głośno, że wszyscy słyszeli ją, jakby była na głośniku.
- Jak to co? Nic jej nie zrobiłem.
- Jak to nic?! – Key odsunął telefon od ucha. – Mówiłam ci, że masz się przyzwoicie zachowywać.
- Mamo, słowo, że nic nie zrobiłem. Przecież mnie znasz.
- No właśnie znam, dlatego…
- Co takiego ci powiedziała, że wątpisz w to, co mówię? – wpadł jej w słowo.
- No właśnie nic – w jej głosie wyraźnie było słychać poirytowanie.
- Nic? – Key rzucił chłopakom zdezorientowane spojrzenie.
- Nic. Powiedziała, że sporo wiesz i nie przewiduje większych trudności, bo szybko się uczysz.
- No to dlaczego na mnie krzyczysz? Przecież to chyba dobrze.
- Powiedziała też, że następnym razem masz się z nią sam umówić. Przyznaj się, nagadałeś jej czegoś i chce zrezygnować z zajęć z tobą albo – jej głos znowu zaczął się niebezpiecznie wysoko podnosić. – To ty kazałeś jej tak powiedzieć, bo sam chcesz zrezygnować!
- Mamo, uspokój się. Nic takiego jej nie kazałem robić. Pewnie tak powiedziała, bo… – jego mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach, próbując coś wymyśleć. – Będzie nam się wygodniej bezpośrednio umówić.
- Ale… - kobieta zaczęła zawiedziona.
- Mamo, to na pewno o to chodzi – powiedział uspokajającym tonem. – Tak będzie nam wygodniej.
- Ale…
- Mamo, ktoś dzwoni do drzwi. Muszę kończyć. Pa – rozłączył się, zanim zdążyła zaprotestować i powiódł zdezorientowanym spojrzeniem po przyjaciołach.
- Czy…? – zaczął Taemin. – Czy ja to dobrze zrozumiałem? Czy twoja korepetytorka w uprzejmy sposób spławiła twoją matkę?
- Cholera! Chyba na to wychodzi – Jong rzucił mu niedowierzające spojrzenie.
- Może jednak nie będzie tak źle – twarz Key rozciągnęła się w pełnym nadziei uśmiechu.

1 komentarz:

  1. Jestem ciekawa co dalej...

    I ogólnie, to z przyjemnością poczytałabym coś o Taeminie.

    OdpowiedzUsuń