Key zawisł długopisem nad kartką z ćwiczeniem, które właśnie
rozwiązywał. Już trzy tygodnie spotykali się na lekcjach, a z tego co się
orientował, dziewczyna dalej spławiała jego matkę. Przez to sam musiał znosić
jej uporczywe telefony, ale wiedział, że i to z czasem ustanie. Nawet już teraz
były o wiele rzadsze niż na samym początku.
Skupił spojrzenie na pochylonej głowie dziewczyny. Czytała książkę.
Zawsze tak robiła, czekając aż rozwiąże tonę ćwiczeń, którymi go zamęczała. Nie
to, żeby mu przeszkadzało, że zajmuje się czymś innym. Nie cierpiał jak ktoś się na niego gapił, kiedy
coś robił. Poza tym kiedy tak siedziała, miał doskonały widok na jej długie
rzęsy. Nie chciał się do tego głośno przyznać, ale Oliwia coraz bardziej go
intrygowała. Irytowało go, że tak mało o niej wiedział. Jedyne co do tej pory
udało mu się ustalić, to fakt, że była studentką drugiego roku w jego
instytucie, dobrze się uczyła i raczej nie przyjaźniła się z nikim w grupie.
Tyle. A on chciał wiedzieć coś więcej. Nie mógł zrozumieć tej potrzeby, ale też
nie mógł zaprzeczyć, że ona istnieje. Kilka razy próbował coś z niej wyciągnąć,
ale zawsze go zbywała i jak do tej pory nic nie osiągnął.
- Dziękuję – powiedział cicho.
Oliwia podniosła zaskoczone spojrzenie. – Już skończyłeś? – zapytała
swoim dźwięcznym głosem. – Jakoś szybko… to było sporo przykładów…
- Nie – pokręcił głową.
- W takim razie, nie rozumiesz czegoś?
- Nie.
- Zatem…?
- Chciałem ci podziękować.
- Podziękować? Za co?
- Za moją matkę.
- Co? – zapytała nic nie rozumiejąc.
- Za to, że ją spławiłaś.
- Spławiłam?
- Na pewno dzwoniła do ciebie, żeby się o mnie
wypytywać. Wiesz, ja mi idzie, jak się zachowuję i taj dalej. Strasznie nie
lubię, jak się tak nade mną trzęsie.
- Powinieneś się cieszyć, że się tobą interesuje.
Nie każdy ma taki luksus.
- Nie zrozum mnie źle – oparł się na złożonych
rękach i popatrzył jej w oczy. – Kocham ją. Naprawdę ją kocham, ale ona nie
chce pozwolić mi dorosnąć. Na szczęście ojciec ją trochę temperuje. Gdyby nie
on, to pewnie bym zwariował.
- Martwi się o ciebie – wyszeptała Oliwia.
- Wiem i kocham ją za to, ale potrzebuję trochę
oddechu – szeroko się do niej uśmiechnął. – Ale mam wrażenie, że zaczyna to
powoli do niej dochodzić. I to dzięki tobie.
- Dzięki mnie?
- No tak. Uprzejmie ją spławiłaś. I z tego co się
orientuje, to dalej konsekwentnie tak robisz. Cieszę się, że nie dałaś z siebie
zrobić szpiega.
- Jak to szpiega? To ktoś jeszcze coś takiego robi?
- Zdziwiłabyś się. Przez to na przykład straciłem
panią K., która kiedyś przychodziła, żeby posprzątać.
- Dlaczego straciłeś?
- Widzisz, pani K. przeszła na stronę wroga.
Zaczęła donosić mojej mamie.
- Nie musisz się mną martwić. Nie robię takich
rzeczy. Wychodzę z założenia, że osoby trzecie nie powinny się wtrącać w czyjeś
relacje. Poza tym, trzeba sobie ufać. Nadmierna kontrola jest zrozumiała tylko
w sytuacji, kiedy ktoś poważnie nadużył czyjegoś zaufania. Zrobiłeś coś
takiego? Zdradziłeś zaufanie swoich rodziców? – popatrzyła na niego szeroko
otwartymi oczami
- Nie – lekko pokręcił głową.
- No to powinni dać ci swobodę. W końcu nie jesteś
już dzieckiem. A jeśli popełnisz błąd… no cóż – wzruszyła ramionami. – Zdarza
się. Jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy. Najważniejsze jest, żeby umieć
potem wyciągać z nich wnioski.
- Dokładnie to samo staram się jej wytłumaczyć –
Key spojrzał zaskoczony na dziewczynę.
Pierwszy raz udało mu się usłyszeć od niej tyle słów niezwiązanych z
nauką. Jeszcze bardziej zdumiewające było to, że dziewczyna doskonale wyraziła
jego myśli. Szeroko się do niej uśmiechnął, ale nie tym wyuczonym,
uwodzicielskim uśmiechem. Wyraz jego twarzy był szczery i autentyczny. Z
zaskoczeniem odnotował, że na jej policzkach pojawiły się nieznaczne rumieńce.
Reakcja, której nie dało mu się uzyskać, nawet kiedy rzucał jej powłóczyste
spojrzenia.
Bo gwoli ścisłości, Key wcale nie zrezygnował ze swojej misji. Totalne
ignorowanie przez dziewczynę wszystkich jego prób, szalenie ubodło jego ego.
Chłopak postawił to sobie za punkt honoru. Nie mógł uwierzyć, że jego czar na
nią nie działa.
- W każdym razie, jeszcze raz ci dziękuję –
nieznacznie zmrużył oczy.
- Nie ma za co – machnęła ręką. – W takim razie
wracaj do ćwiczeń – Oliwa wróciła do swojego zwyczajowego zachowania, znowu
ignorując jego zalotne spojrzenia.
Key zgrzytnął zębami, przyglądając się jak dziewczyna znowu zabiera
się za czytanie. Jeszcze chwilę bezmyślnie się na nią gapił, po czym
zrezygnowany chwycił długopis i wrócił do walki z okresami warunkowymi.
- Liv!!
- No co?
- No nie daj się prosić! – Minho wydął w
poirytowaniu wargi.
- Ale to bez sensu – dziewczyna uniosła na niego
poirytowane spojrzenie.
- No proszę cię – chłopak opadł koło niej na łóżko.
- Zabierz którąś ze swoich dziewczyn.
- Wiesz, że dopiero co się z jedną rozstałem.
- I chwała ci za to panie! – Oliwa wyrzuciła ręce w
górę. – Ta laska była totalnie pusta. Miałam wrażenia, że jak uderzę ją w
głowę, to odezwie się echo.
- No dobra. Wiem. Mówiłaś mi. Nie musisz mi już
przypominać.
- Spoko. Skończyłam z tym. Już ci powiedziałam
swoje a nie mówiłam – pokazała mu
język.
- Sokoro to rozumiesz, to weź odpowiedzialność za
swojego przyjaciela.
- Odpowiedzialność? Chyba cię…
- Liv! Ja tu cierpię! – chwycił się za serce.
- Jakoś nie widzę, żebyś umierał.
Minho poderwał się poirytowany na nogi i podszedł do szafy, zajmującej
całą jedną ścianę w pokoju.
- Daj spokój – rzucił jej spojrzenie znad ramienia.
– Też tego chcesz. Widzę to w twoich oczach. Nie myśl, że nie zauważyłem jak
ostatnio głaskałaś swoje stare ubrania.
Odwrócił się i podszedł do dziewczyny, siedzącej nieruchomo na łóżku.
Lekko ją do siebie przytulił, wtulając jej twarz w swoją pierś. – Misiu, nie
daj się prosić. Zrób to dla siebie. Minęło już tyle czasu.
- Ale… - Oliwia odsunęła się od niego i rzuciła mu
niezdecydowane spojrzenie.
- Nie! Cofam to, zrób to dla mnie – zrobił zeza,
rozganiając zaczątki łez, formujące się w jej oczach. – Mam dzisiaj ochotę poszpanować.
Jak pójdę tam sam, to chłopaki będę mnie poklepywać po ramionach z tekstem nie martw się stary, jest wiele rybek w
jeziorze – zabawnie zniżył głos. – Wiesz jak ja tego nie cierpię? Moja
biedna psychika tego nie zniesie. Załamię się, myśląc, że już do końca życia
zostanę sam – teatralnym gestem zamknął oczy i przyłożył rękę do czoła.
Głośno westchnął i rozchylił jedno oko, sprawdzając reakcję
dziewczyny. Oliwia mocno walnęła go w ramię i zaczęła rozbawionym głosem. –
Takie głupoty, to ty możesz wciskać tym wszystkim naiwnym panienkom, panie jestem taki biedny, przytulcie mnie do
piersi.
- To jak? – siadł prosto i rzucił jej spojrzenie
szczeniaczka. – Pójdziesz ze mną?
Oliwia ciężko westchnęła. - Co to za kolega?
Minho uradowany przytulił ją do siebie. – Liv, jesteś boska! Kocham
cię.
- Przypomnę ci to, jak będę miała ochotę skoczyć do
teatru – powiedziała złośliwie.
- Co?!
Oh <3 Zapowiada się cudownie *.*
OdpowiedzUsuńTo było świetne. Mam nadzieję, że spotka Key *.* Chłopak mógłby w końcu wziąć się do roboty i zacząć c o ś robić.
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do he Versatile Blogger ;)
OdpowiedzUsuńhttp://paolauam.blogspot.com/
Ta scenka Minho-Liv powaliła mnie na łopatki! hahahaha :P
OdpowiedzUsuń