Blog na który właśnie trafiliście jest miejscem mojej wesołej twórczości. Możecie tu znaleźć fanfiction z moimi azjatyckimi ulubieńcami w roli głównej.

Raczej nie planuję tu zamieszczać historii z wątkiem yaoi z tej prostej przyczyny, że nie jestem fanką takich ff. Chociaż nie twierdzę, że kategorycznie nic takiego się nie pojawi, bo może kiedyś będę miała chwilowe zaćmienie umysłu, kto wie... :)
Aktualizacja - popełniłam właśnie jedno, więc moje zarzekanie się poszło na nic, ale to wszystko "wina" osób, które na pewno wiedzą, że to o nich właśnie piszę :P

Nie wiem jak regularnie będą zamieszczane posty, więc nie będę tu składać żadnych obietnic.

Jeśli coś się Wam spodobało (lub nie) to zapraszam do komentowania.

piątek, 8 marca 2013

~Arogant~ Part 5.



Key szybkim krokiem przemierzał korytarz w instytucie. Na jego twarzy widniała determinacja, a ręce miał zaciśnięte w pięści. W końcu dojrzał interesującą go salę. Stanął w drzwiach i objął wzrokiem całe pomieszczenie. Po sekundzie dojrzał osobę, której szukał.
Siedziała tam. Znowu w tej okropnej czapce i szaro-burych ciuchach, coś czytając. Wyglądała równie nieciekawie co zawsze. A może coś mi się pomyliło? Cholera, muszę dowiedzieć się prawdy! Wszedł do sali i zawisł nad dziewczyną – Ty! – rozległ się jego pełen pretensji głos.
Oliwia uniosła na niego zdezorientowane spojrzenie. Kibum widząc jej nieprzytomny wzrok tylko bardziej się zirytował.
- Chodź za mną.
- Mam zaraz zajęcia – odburknęła i ponownie skupiła się na książce.
- Masz jeszcze piętnaście minut – wysyczał. – Możesz wstać i pójść za mną albo możemy tutaj porozmawiać. Mi jest wszystko jedno.

Oliwia rzuciła mu poirytowane spojrzenie, ale chwyciła torbę i podążyła za nim. Wyszli z sali odprowadzeni przez zaskoczone spojrzenia. Key ekspresowym krokiem podążył do siedziby samorządu. Wpuścił ją do środka i zamknął za nimi drzwi na klucz.
- Może… - zaczął.
- Czego chcesz? – Oliwia weszła mu w słowo.
Chłopaka zatkało, słysząc jej oskarżycielski ton. Popatrzył na nią skonfundowany. Cholera. Może faktycznie się pomyliłem. Byłem już trochę podpity. Przecież tak mogło się stać. Zbieżność imion może być zbiegiem okoliczności. Już zaczął się w tym utwierdzać, kiedy nagle spojrzał jej w oczy. Te przejrzyste zielone tęczówki, których nie mógł zapomnieć. Stop. To też jeszcze nic nie znaczy. W końcu mogło mu się wydawać, że tamta dziewczyna miała podobne oczy. Zacisnął zdecydowanie usta, postąpił krok do przodu i mocno chwycił dziewczynę, przytulając ją do siebie.
Jego oczy rozszerzyły się, kiedy poczuł drobne sprężyste ciało, ukryte pod warstwami ubrań. Z zaskoczeniem zanotował, że dziewczyna miała pod spodem jeszcze dodatkowe swetry, który sztucznie pogrubiały jej sylwetkę. Jednak nawet one nie były w stanie ukryć przed nim wyraźnie wyczuwalnego kształtu pełnych piersi, wtulonych w jego klatkę piersiową i szczupłych bioder, przylegających do jego ciała.
Spojrzał na jej twarz i zauważył rumienieć powoli rozpalający jej policzki. Uniósł rękę i jednym szybkim ruchem ściągnął jej z głowy czapkę. Długie brązowo-rude pukle rozsypały się po ramionach. Ostrożnie wsunął w nie palce i przeczesał z zadowoleniem. Przez całą imprezę miał ochotę to zrobić.
W tej właśnie chwili dziewczyna ocknęła się z zaskoczenia. Odepchnęła go i odskoczyła jak oparzona. Rozejrzała się po pokoju i kiedy dojrzała czapkę, szybko ją podniosła. Wsunęła dłonie we włosy i zaczęła je unosić, żeby z powrotem schować je pod materiałem.
- Nie rób tego – Key odezwał się zanim zdążył pomyśleć.
Oliwia rzuciła mu wściekłe spojrzenie, ale chłopak nie dał się jej tak łatwo zastraszyć. Odchrząknął nieznacznie. – Dlaczego to robisz?
- Co? Co robię? – w jej głosie ciągle rozbrzmiewała złość.
- Przebierasz się w takie dziwaczne coś – machnął pogardliwie ręką, wskazując na jej ubrania.
- To moje ubrania. Tak się ubieram.
- Nie – stanowczo zaprzeczył. – Do ciebie pasuje ta sukienka z soboty, a nie to coś – skrzywił się z niesmakiem.
- A dlaczego cię to w ogóle interesuje? – rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie.
- Bo… - no właśnie, dlaczego? – Bo… - na jego twarzy widoczne było zdezorientowanie.
Oliwia ostatni raz na niego popatrzyła i odwróciła się do drzwi. Przekręciła klucz i wyszła, bezszelestnie zamykając za sobą drzwi.

Oliwia wbiegła wściekła do domu. Zdjęła buty, rzuciła torbę na podłogę i wparowała do niewielkiej pracowni. Chwyciła duży arkusz papieru i przypięła go do ustawionej pod oknem sztalugi. Rozejrzała się po stole, na którym w równych szeregach stały najprzeróżniejsze przybory do malowania. Z jednego z pudełek wyjęła ołówek i zabarwiła blok zdecydowaną linią. Pierwszą z wielu.
Siedziała tak już od kilku godzin, nie zwracając uwagi na to, co się dzieje naokoło niej. Nie usłyszała nawet jak do pokoju wparował Minho. Chłopak stanął jak wryty, wpatrując się w dziewczynę ukrytą za sztalugami. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Wciągnął nawet oddech, starając się jej nie przeszkodzić najmniejszym szmerem. Stał tam po prostu nieruchomo, obserwując wyraz jej twarzy, kiedy w skupieniu coś szkicowała.
Oliwia przeciągnęła się rozprostowując zdrętwiałe ramiona. Potarła ręka kark i uniosła głowę, w końcu dostrzegając przyjaciela.
- O! hej. Długo tu stoisz?
- Dwadzieścia minut.
- Trzeba było się odezwać.
- Oliwia. Ty znowu rysujesz.
Dziewczyna zaskoczonym wzrokiem rozejrzała się po pomieszczeniu, zatrzymując spojrzenie na trzymanym w ręku ołówku. Zakłopotana wzruszyła ramionami.
- Chyba tak – popatrzyła na szkic i szybko go zasłoniła.
- Ale jak…? Co…? Boże, jak się cieszę – Minho podszedł do niej i zamknął ją w niedźwiedzim uścisku.
- Minho – rozległ się jej stłumiony głos. – Minho… dusisz mnie.
- Przepraszam – odsunął się nieznacznie. – Przepraszam, ale tak bardzo się cieszę.
- Nie ciesz się tak bardzo, bo to może jednorazowe.
- Nie, jak już znowu zaczęłaś, to już nie przestaniesz. Jestem tego pewien.
- Niech ci będzie, ale ty… - wymierzyła w niego oskarżycielsko palec. – Tobie należy się lanie.
- Mi? A za co?
- Mówiłam ci, że lepiej było od razu wyjść z tej imprezy.
- Dlaczego? Przecież świetnie się bawiłaś.
- Może tak – niechętnie przyznała mu rację. – Ale dzisiaj Key zrobił mi scenę.
- Key? Scenę? Dlaczego? – spojrzał na nią zdezorientowany.
- Mówiłam ci, że uczę go angielskiego i do tego jest też studentem w moim instytucie.
- No i?
- Wparował dzisiaj do sali, wyciągnął mnie z niej i zrobił mi scenę – powiedziała kwaśnym tonem.
- Co? Dlaczego?
- A żebym to ja wiedziała – szybko pochyliła głowę, wyminęła go i wyszła z pokoju.
- Liv, czy ty przypadkiem czegoś przede mną nie ukrywasz – Minho zapytał podejrzliwie, idąc za nią.
- Niby co? Lepiej powiedz mi, jak ci poszła randka z tą dziewczyną z imprezy.
- Zmieniasz temat.
- Oczywiście, że nie – powiedziała niewinnym tonem. – Po prostu leży mi na sercu twoje szczęście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz