Dwa miesiące później
Był ciepły letni wieczór. Maja właśnie wracała od Zarakiego i Yachiru do domu. Dziewczynka bardzo polubiła europejskie bajki i Maja od czasu do czasu opowiadała jej jedną na dobranoc. Dzisiaj zajęło to dłużej niż zwykle, ponieważ rezolutna porucznik jedenastego oddziału zażyczyła sobie dwóch opowieści. Takim sposobem, zamiast jak zwykle o tej porze wylegiwać się w wannie, przemierzała kręte uliczki Seretei.
Yachiru i Zaraki nie byli jedynymi shinigami, z którymi się zaprzyjaźniła. Sama była zaskoczona, że udało jej się dopasować w tak krótkim czasie. Nawet w rezydencji, po początkowych protestach, zaakceptowali fakt, że chce pomagać w pracach domowych. Duży wpływ miał na to dziadek Kuchiki, który jednym zdaniem zakończył dyskusję na temat tego, co jej wypada, a co nie.
- Pozwólcie dziewczynie robić, co chce - oznajmił, wprawiając służbę w osłupienie.
Spytała się go później, dlaczego wywołało to takie zdziwienie. Wyjaśnił jej, że od czasu, kiedy o mało nie stracił wnuczki, z powodu bezwzględnego trzymania się zasad, postanowił sobie, że czas na pewne zmiany, a to była pierwsza sytuacja, kiedy się do tego zastosował.
Nie mogła też narzekać na brak rozrywek. Wizyty w barze karaoke, kąpiele w gorących źródłach, poznawanie Soul Society i jej mieszkańców. Dodatkowo, po tym, jak dowiedziała się, że przysługuje jej pewna suma na własne wydatki, udało jej się nawet wyskoczyć na zakupy do świata żywych z Matsumoto. Wprawdzie nie udało jej się poznać Ruki Kuchiki, ponieważ pojechała z przyjaciółmi na wycieczkę, ale i tak świetnie się bawiła.
Najwięcej czasu spędzała z Abhirajem. Pomimo wątpliwości ze strony innych, stali się bliskimi przyjaciółmi. Nie miała pretensji do tych, którzy wątpili w szczerości ich relacji. Gdyby nie znała prawdy, samej ciężko byłoby jej w to uwierzyć. W końcu kapitan trzeciego oddziału znany był z posiadania licznych "przyjaciółek". Jednak uczucie pomiędzy nimi było czysto platoniczne i nie mieli zamiaru tego zmieniać.
Wszystko byłoby idealne, gdyby nie to, że co jakiś czas jej myśli wędrowały w stronę nieznośnego kapitan szóstego oddziału. Chociaż nie chciała tego przyznać nawet przed samą sobą, martwiła ją jego długa nieobecność. Miała wyrzuty sumienia z powodu ostatniej kłótni. Sądziła, że nie powinna reagować tak gwałtownie, w końcu robił to, co uznał za konieczne.
Pogrążona w myślach, dotarła w końcu do domu.
- Dlaczego wracasz tak późno? - usłyszała znajomy głos.
- Chyba mogę sobie darować to poczucie winy - pomyślała. - Witaj w domu Byakuya-san! Też miło mi cię widzieć. Jak minęła ci misja? Mówisz, że dobrze i pytasz co u mnie? Cieszę się i też nie mam na co narzekać. DO TEJ PORY świetnie się bawiłam - powiedziała zirytowana. - Teraz wybacz, ale jestem zmęczona i idę spać - wyminęła go zanim zdążył cokolwiek z siebie wydusić i zniknęła w środku.
Kuchiki-taichou wracał do domu po całym dniu ciężkiej pracy. Podczas dwumiesięcznej nieobecności nazbierało się sporo spraw, którymi należało się zająć. Chociaż musiał przyznać, że Renji świetnie sobie ze wszystkim poradził. Z ulgą stwierdził, iż nie ma potrzeby martwić się o kondycję członków dywizji. Inaczej się miały sprawy w domu. Postanowił jak najszybciej rozmówić się z tą hałaśliwą dziewczyną. Zdecydowanie nie podobały mu się plotki, łączące jej imię z tym nałogowym podrywaczem Mugenem. Uważał, że jest zbyt naiwna, żeby się z nim zadawać, a on jako jej opiekun, ma obowiązek jej to uświadomić.
- Ginrei-san, Byakuya-kun właśnie wrócił do domu - nerwowo stwierdził Gato.
- Rozumiem, dziękuję, możesz już wracać do swoich obowiązków.
- Ale Ginrei-san, Maja-chan i ognisko - przypomniał szybko.
- Faktycznie, zapomniałem o przyjęciu Stowarzyszenia Kobiet. Nie musisz się martwić, wszystkim się zajmę - stwierdził, po czym szybko ruszył w kierunku tylnego ogrodu. - Mój wnuk już pewnie usłyszał hałasy. Muszę zdążyć, zanim znowu się pokłócą i popsuje jej imprezę - rozmyślał, wspominając opowieść Mai o wczorajszej wymianie zdań z Byakuyą.
Po chwili znalazł wnuka, który, tak jak to przewidział, kierował się zdecydowanym krokiem w stronę ogrodu.
- Już wróciłeś Byakuya? Dobrze się składa. Poświęć dziadkowi trochę czasu i opowiedz mi o przebiegu misji.
Kuchiki-taichou nie mógł zignorować tak wypowiedzianej prośby i niechętnie ruszył za swoim dziadkiem. Jednak Ginrei mógł ujrzeć, jak ze zdeterminowaną miną spogląda w stronę drzwi.
- Cóż, nie można mieć wszystkiego - pomyślał zrezygnowany. - Przynajmniej kupiłem jej kilka godzin.
Nie sądził, że spotkanie z dziadkiem, potrwa aż tyle czasu. Zrobiło się za późno, żeby wezwać dziewczynę na rozmowę, ale postanowił, że nie pozwoli, aby jutro też się jej upiekło. Kierował się w stronę swojego pokoju, kiedy usłyszał jakiś łomot, dochodzący z ogrodu. Błyskawicznie pojawił się w miejscu, skąd dobiegał dźwięk. Przyczyną hałasu okazała się być Maja. Klnąc, na czym świat stoi, próbowała podnieść się do pozycji siedzącej.
- Co się stało Maja-san? - zapytał ostrożnie.
- Ooooo Byakuya-kun, świetnie, że jesteś! - wykrzyknęła podejrzanie radosnym głosem. - Nie wiem, co się stało. Pamiętam, że odprowadziłam Rangiku-chan do bramy i chciałam pójść do pokoju... ale w pewnej chwili ziemia zrobiła mi na złość i łup, wylądowałam na trawie - stwierdziła z niezwykle skupionym wyrazem twarzy. - Czy w Soul Society są trzęsienia ziemi?
Kuchiki przyglądał się w niemym zdumieniu dziewczynie i jej chwiejnym próbom powrotu do pionowej pozycji.
- Byakuya-kun?
- Tak?
- Czy byłbyś tak miły i mi pomógł? Z jakiś niezrozumiałych przyczyn moje nogi nie chcą chwilowo ze mną współpracować - stwierdziła Maja z zatroskanym wyrazem twarzy.
Chwycił ją w pasie ze zrezygnowanym wyrazem twarzy. - Maja-san, co tutaj się działo? Dlaczego jesteś w takim stanie?
- Żałuj, że cię nie było... chociaż nie, bo to była babska impreza. Zrobiłyśmy ognisko w tylnym ogrodzie - powiedziała z zadowolonym uśmiechem. - Skończyłyśmy pół godziny temu, Matsumoto pomogła mi w sprzątaniu, więc kapitanie, nie musisz się martwić bałaganem - oznajmiła salutując. Gwałtowny ruch ręką niebezpiecznie zachwiał jej i tak już niestabilną sylwetką. Mężczyzna, chciał uchronić ja od ponownego upadku, dlatego złapał ją, unosząc parę centymetrów nad ziemię i przytulając się do niej całym ciałem.
- Masz bardzo ładne oczy i takie długie rzęsy - powiedziała, wpatrując się w jego tęczówki, po czym delikatnie pocałowała go w policzek. Po chwili wysunęła się z jego objęć i chwiejnym krokiem skierowała się w stronę pokoju.
Oszołomiony Byakuya stał, wpatrując się, w powoli oddalającą się dziewczynę. Nie tego się po niej spodziewał. Nie to, żeby miał coś przeciwko. W trakcie pobytu w Hueco Mundo, przed oczami niejednokrotnie pojawiał mu się widok śpiącej Mai. Jej smukłej łydki, miękkich ust i ogromnych oczu okolonych czarnymi jak smoła rzęsami. Obrazy na nowo zaczęły napływać do jego głowy. Zacisnął usta w poirytowaniu i próbując pozbyć się niepokojących obrazów, pojawiających się w jego myślach, powoli skierował się do siebie.
Od incydentu w ogrodzie minęły już prawie dwa tygodnie. Maja starała się jak mogła, aby unikać Byakuyi, zachowując się jak złodziej we własnym domu. Nie mogła przestać wyrzucać sobie, swojego bezmyślnego zachowania.
- Jak mogłam mu powiedzieć, że ma ładne oczy - żaliła się kolejny raz Abhirajowi. - Chociaż faktycznie są bardzo ładne - dodała po krótkim namyśle, nie przerywając jednak nerwowego spaceru po pokoju.
- Maja-chan, nie musisz się tym zadręczać. Kuchiki-taichou jest całkiem popularny wśród dziewcząt, na pewno słyszał już mnóstwo komplementów - uspokajał zdenerwowaną dziewczynę.
- To nie ma nic do rzeczy i dobrze o tym wiesz! - krzyknęła. - Ja go pocałowałam!
- Byłaś pijana. Poza tym, to tylko niewinny całus w policzek i pewnie już o tym nawet nie pamięta.
- Alkohol to żadne wytłumaczenie. Sam mi to niejednokrotnie powtarzałeś - stwierdziła, chwytając się za głowę. - Jak mogłam się tak zachować?!
- Słonko, nie zadręczaj się tak. To nie koniec świata. Rozejdzie się po kościach.
- Cholera, lepiej żebyś miał rację.
- Wiesz, że ja zawsze mam rację, bo jestem fantastyczny - stwierdził, szczerząc się bezczelnie.
- Co fantastyczność ma wspólnego z racją?
- Powinnaś teraz pisnąć z zachwytu i powiedzieć: Uwielbiam cię Abhiraj, tylko ty mi umiesz doradzić, jesteś świetny! - stwierdził naburmuszony mężczyzna.
- Nie ze mną te numery, misiu - stwierdziła, śmiejąc się serdecznie Maja. - Może twoje dziewczyny się na to nabierają, ale twój chłopięcy urok na mnie nie działa.
- Krwawię kobieto! Widzisz? Zraniłaś mnie do żywego - powiedział, przykładając dramatycznym gestem rękę do piersi, czym wywołał nową salwę śmiechu u dziewczyny.
- Dzięki Mugen, jesteś świetny. Już mi lepiej.
- Zawsze do usług milady - pochylił się w żartobliwym ukłonie.
- Bardzo mi pomogłeś. Naprawdę. Dziękuję - uścisnęła, uśmiechniętego kapitana. - Twój rękaw jest już wystarczająco mokry od ocierania moich łez. To znak, że na mnie już pora. Pójdę się przejść. Pa - wybiegła z mieszkania, przesyłając mu całusa na pożegnanie.
Kuchiki-taichou spieszył się do domu, na umówiony z dziadkiem obiad. Po drodze rozmyślał o ostatnich raportach na temat południowego lasu. Niepokoiły go doniesienia mieszkańców o ostatnich atakach rozbójników. Musiał jak najszybciej wyznaczyć jednostkę poszukiwawczą, nie można pozwolić, żeby ktokolwiek jeszcze ucierpiał.
- Byakuya. Dobrze, że już jesteś, Takata-san właśnie kończy podawać obiad. Gato-san - zwrócił się do wchodzącego właśnie kamerdynera - możesz poprosić Maję-chan, aby do nas dołączyła.
- Maja-san właśnie dzwoniła, że zje później. Postanowiła pójść na spacer do lasu.
- Do którego lasu? - spytał nagle zaniepokojony Byakuya.
- Niech się zastanowię - stwierdził, drapiąc się w zamyśleniu po głowie. - Chyba południowy... a może północy.
- Przypomnij sobie Gato-san, to bardzo ważne - powiedział z naciskiem.
- Hmmmm... wspomniała o tej łące z pojedynczym drzewem na środku, czyli chodzi o południowy las... tak, jestem pewien, że mówiła o południowym lesie.
- Dziadku, przepraszam, ale muszę natychmiast wyjść - poderwał się szybko na nogi.
- O co chodzi Byakuya-kun? - spytał zaniepokojony Ginrei.
- Rozbójnicy. Dzisiaj dostałem raport - powiedział, po czym zniknął.
- Chłopaki, patrzcie, co tu mamy - zarechotał opryszek, oblizując usta.
- Jaka śliczna dziewuszka.
- Może się do nas przyłączysz panienko?
- Niestety muszę odmówić. Czekają na mnie w domu. Pewnie zaraz ktoś pójdzie mnie szukać, a wtedy dostanę burę, że długo mnie nie było - mówiła, powoli odsuwając się od rozbójników. Starała się realnie ocenić swoje szanse. Stało przed nią pięciu mężczyzn, może była silna, ale nie poradzi sobie z tyloma na raz. Z trzema może tak, ale nie pięcioma. Jedyną szansą była ucieczka.
- No chodź. Na pewno nie pożałujesz. My jesteśmy z tych, co umieją zadbać o kobietę - dwóch z nich zaczęło kierować się w jej stronę. Byli już niebezpiecznie blisko.
- Teraz albo nigdy - pomyślała. Kopnęła pierwszego z całej siły w krocze. Kiedy drugi próbował ją chwycić, uderzyła go w nos i rzuciła się do ucieczki. Niestety nie zauważyła trzeciego, który niespodziewanie się przed nią pojawił. Chwycił ją za rękę, a gdy próbowała uderzyć go w oczy, podbiegło dwóch pozostałych i skutecznie ją unieruchomili.
- Całkiem jesteś waleczna, jak na tak drobna istotę - powiedział ten, który zagrodził jej drogę. Najwyraźniej był hersztem tej bandy.
- Zaraz urządzę ją tak samo jak ona mnie - zamachnął się opryszek ze złamanym nosem, uderzając ją po twarzy. Z rozbitej wargi popłynęła krew.
- Uspokój się! – kiedy chciał uderzyć drugi raz, powstrzymał go szef bandy. - Nie możemy zeszpecić tej ślicznej buźki. Jeszcze nam się przyda - pogładził ją po policzku.
- Szefie! Zobacz, co mi zrobiła - poskarżył się.
- Nie martw się. Zaraz się jej odpłacisz - przygwoździł ją do ziemi, ściskając jednocześnie jej pierś.
- Nie dotykaj mnie świnio - próbowała podrapać go po twarzy.
- Przytrzymajcie jej ręce i nogi, bo za bardzo się rzuca - zakomenderował. - Lepiej zacznij być milsza, bo inaczej się zdenerwuje - stwierdził, rozdzierając jej bluzkę. - Patrzcie chłopaki, jakie cudeńko nam się trafiło. Chyba zabierzemy cię do domu. Nie można pozwolić, żeby taka dziewczyna się zmarnowała - powiedział, pochylając się nad nią.
Maja z całych sił próbowała się uwolnić. Czuła jego śmierdzący sake oddech, kiedy próbował ją pocałować, a jego ręka obmacywała jej pierś. Zaczęła mocniej się wyrywać.
- Albo się uspokoisz, albo pożałujesz - zamachnął się na nią.
Przerażona dziewczyna zamknęła oczy, oczekując na cios, który jednak nie padł. Co więcej, nagle jakaś siła uwolniła ją od ciężaru rozbójnika. Rozejrzała się zdezorientowana i zobaczyła Byakuyę, który pojedynczym ciosem uniósł właśnie jednego z bandytów na dobre kilka centymetrów nad ziemię.
- Cholera, to kapitan, uciekamy! - krzyknął herszt.
- Śmieci się sprząta - powiedział zimno Kuchiki-taichou. - Rozprosz się Senbonzakura - Lawina ostrzy spadła, na uciekających w przerażeniu rozbójników. Spod różowych płatków słychać było pełne bólu krzyki. Kiedy ucichły, kapitan szóstego oddziału zapieczętował swój miecz i podszedł do pokonanych złoczyńców.
- Dotknęliście niewłaściwej dziewczyny - stwierdził z beznamiętnym wyrazem twarzy. - Dopilnuję osobiście, żebyście już nigdy więcej nie ujrzeli światła dziennego - obiecał, wzywając swojego porucznika przez piekielnego motyla.
W rzeczywistości ciężko było mu utrzymać obojętny wyraz twarzy. - Jak mogła pójść sama? Przecież prawie ja zgwałcili - myślał roztrzęsiony, odwracając się do dziewczyny. - Gdybym spóźnił się chociaż o kilka minut, byłoby za późno.
Nie chciał sobie tego nawet wyobrażać. Otwierał właśnie usta, żeby udzielić jej reprymendy, ale cała złość opuściła go w momencie, kiedy na nią spojrzał.
Maja siedziała skulona, gorączkowo próbując zasłonić się rozdartą bluzką. Jej ogromne oczy były pełne łez, a usta lekko drżały. Podszedł do niej i klęknął dokładnie naprzeciwko.
- Przepraszam Bykuya-kun - zaszlochała. - Poradziłabym sobie z trzema. Dwóch udało mi się nawet poranić, ale otoczyli mnie. Było ich za dużo. Przepraszam.
Szarooki owinął wokół niej swoje haori. - Już w porządku. Jesteś bezpieczna - zdjął z szyi szalik i zaczął ocierać jej usta z krwi.
- Nie, bo go pobrudzisz, krew jest ciężko zmyć - odsunęła jego rękę.
- Nic się nie stało. Twoja warga jest ważniejsza niż skrawek jedwabiu - powiedział, powracając do przerwanej czynności.
W tej właśnie chwili na polanę wbiegł Abarai-fukutaichou i dwóch, towarzyszących mu shinigami. Przystanął zaskoczony. Kapitan Kuchiki ścierający swoim szalikiem krew z dziewczęcych ust to niecodziennych widok.
- Poruczniku Abarai.
- Hai, taichou - Renji natychmiast się wyprostował, gotowy na spełnienie rozkazów.
- Zabierzcie tych opryszków do więzienia i dopilnujcie, żeby dostali cele bez okien.
- Hai - natychmiast zabrał się do wykonywania polecenia.
Byakuya po tym jak skończył, podniósł delikatnie Maję z ziemi.
- Tym razem chyba nie będę się buntować - dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
- Widziałem, że złamałaś jednemu z nich nos. Dobra robota - rumieniec pojawił się na jej policzkach. - Maja-san?
- Hai?
- Od przyszłego tygodnia zacznę cię uczyć jak walczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz