Blog na który właśnie trafiliście jest miejscem mojej wesołej twórczości. Możecie tu znaleźć fanfiction z moimi azjatyckimi ulubieńcami w roli głównej.

Raczej nie planuję tu zamieszczać historii z wątkiem yaoi z tej prostej przyczyny, że nie jestem fanką takich ff. Chociaż nie twierdzę, że kategorycznie nic takiego się nie pojawi, bo może kiedyś będę miała chwilowe zaćmienie umysłu, kto wie... :)
Aktualizacja - popełniłam właśnie jedno, więc moje zarzekanie się poszło na nic, ale to wszystko "wina" osób, które na pewno wiedzą, że to o nich właśnie piszę :P

Nie wiem jak regularnie będą zamieszczane posty, więc nie będę tu składać żadnych obietnic.

Jeśli coś się Wam spodobało (lub nie) to zapraszam do komentowania.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Rozdział VII ~ Abhiraj

Dla P. Z., który jest pierwowzorem postaci AbhirajaMówisz i masz: cały rozdział dla Ciebie :D:*

- Jak się czujesz? Zrobili ci coś? Potrzebujesz czegoś? - Mugen-taichou wyrzucał z siebie pytania jedno po drugim, dotykając równocześnie twarzy i ramion Mai, jakby chcąc się upewnić, że wszystko z nią w porządku.
Po zdarzeniu w lesie, kapitan szóstego oddziału niezwłocznie zabrał Maję na badania do kapitan Unohany. Nie zwracał uwagi na zapewnienia dziewczyny, że nic jej nie jest i potrzebuje tylko kąpieli i gorącej herbaty. W końcu, bo dokładnych testach, na które uparcie nalegał i licznych zapewnieniach kapitan czwartego oddziału, że dziewczyna ma się dobrze i nie potrzebuje leczenia, zabrał ją do domu. Jednak nawet po powrocie do rezydencji, jego dyktatorskie zapędy nie przeminęły i wymusił na niej pobyt w łóżku. Kiedy Maja próbowała przemówić mu do rozsądku, do jej pokoju wpadł spanikowany Mugen Abhiraj.

- Uspokój się Abhiraj - dziewczyna chwyciła go delikatnie za policzki. - Wszystko gra. Byakuya-san mi pomógł. Mam tylko trochę spuchnięta wargę.

Kuchiki-taichou obserwował tą wymianę zdań z najwyższą irytacją. - Na co on sobie pozwala? Jak śmie ją dotykać w ten sposób? - Kapitanie Mugen, myślę, że powinieneś się opanować - powiedział ze złowieszczym błyskiem w oku.- Maja-san powinna teraz odpoczywać.

Jego słowa jakby nie docierały do kapitana trzeciego oddziału, który ciągle z niepokojem patrzył na dziewczynę.
- Yyyyy... Kuchiki-san, czy mógłbyś przynieść herbatę i coś do jedzenia? -poprosiła z zatroskanym wyrazem twarzy.
Byakuya już miał zaprotestować, ale zatrzymała go niepewność i błaganie widoczne w jej oczach.
- Dobrze, ale niedługo wrócę - podkreślił zdecydowanym głosem.
- Dziękuję - obdarzyła go olśniewającym uśmiechem, który siał spustoszenie, wśród męskiej części populacji shinigami. Kuchiki-taichou przez chwilę intensywnie się jej przyglądał, po czym, z wyraźną niechęcią, opuścił pokój.

- Abhiraj-kun - powiedziała skupiając się na przyjacielu - powiedz, o co chodzi.
- Dowiedziałem się o całym zajściu i zaniepokoiłem się, że mogło coś ci się stać - powiedział szybko. Stanowczo zbyt szybko.
- Tu chodzi o coś więcej... - w zamyśleniu potarła policzek.
- Nie wiem, o czym mówisz - stwierdził z nerwowym uśmiechem.
- Abhiraju Mugen, może nie znamy się długo, ale potrafię powiedzieć, kiedy coś przede mną ukrywasz! - rozeźlona, uderzyła w kołdrę. - Nie okłamuj mnie!
- Nie sądzę...
- Proszę cię - odezwała się cichym, zmartwionym głosem.
Abhiraj przez chwilę przyglądał się swojej przyjaciółce. Na jej twarzy malowało się zatroskanie i determinacja. Zrozumiał, ze chyba nadszedł czas, aby to w końcu z siebie wyrzucić. Poza tym, Mai należało się wyjaśnienie, dlaczego tak się zachował.
- Dobrze - ze zrezygnowaniem wypuścił powietrze. - Wiesz, że moja rodzina jest dość znana...
- Co to ma wspólnego?
- Wysłuchaj całej historii, a zrozumiesz.

- Ojcze, przykro mi, ale nie zamierzam tego robić - młody Abhiraj zdecydowanie sprzeciwił się ojcu.
- Abhiraj, taka jest tradycja. Wiesz, że rodzina Mugen zawsze szczyciła się swoją umiejętnością szkolenia kandydatów na shinigami. Zajmujemy najważniejsze stanowiska w Akademii - zaczął, ale widząc zaciętość na twarzy syna, postanowił zmienić taktykę. - Synu, wiem, że ty też lubisz walczyć. Widziałem cię niejednokrotnie, jak trenujesz.
- Przykro mi ojcze, ale nie zmienię zdania. Nie chcę zostać shinigami. Przynajmniej nie teraz - dodał po chwili zastanowienia. - Postanowiłem, że dalej będę pracować jako urzędnik.
- Urzędnik?! Czyś ty oszalał? - niebezpiecznie czerwone plamy pojawiły się na policzkach głowy klanu Mugen.
- Przepraszam ojcze, ale nie chcę teraz wstąpić do Akademii - pokłonił się i opuścił pokój.

- Dobrze, że tym razem nie doszło do większej kłótni - rozmyślał Abhiraj, kierując się do swojego biura. Jego rodzice nie mogli zrozumieć, dlaczego nie chce podtrzymywać rodowych tradycji. Żadne tłumaczenia nie pomogły. Nie przyjmowali do wiadomości, że nie czuje się gotowy, aby wstąpić do Akademii. Nie uznawali tego za dobry powód. To fakt, że lubił trenować władanie mieczem, ale to nie było najważniejsze. Potrzebował oddechu i tym właśnie była dla niego rutynowa urzędnicza praca.

- Mugen-san, czy mogę dzisiaj wcześniej wyjść? - zapytał pełnym nadziei głosem Mizushima.
- Urzędniku Mizushima, zaniosłeś raporty, jak cię prosiłem? - zmierzył władczym wzrokiem swojego podwładnego.
- Nie, szefie - odpowiedział zrezygnowany. Jego usta wykrzywiły się w żałosnym wyrazie.
Abhiraj przez chwilę mierzył wzrokiem przygarbioną sylwetkę chłopaka. Pokręcił ze zrezygnowaniem głową.
- Idź już - machnął przyzwalająco ręką - nie pozwól Aoi-chan czekać.
- Dziękuję szefie - pokłonił się głęboko, po czym wybiegł z biura z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Sam tego chciałeś Mugen, pozwoliłeś mu wyjść, więc teraz nie masz wyjścia i musisz uporać się z resztą obowiązków - mamrotał do siebie, kierując się na drugą stronę budynku. - Gdzie to właściwie jest? Nigdy tutaj jeszcze nie byłem.
Odnalazł właściwe drzwi i po cichym "wejść”, zdecydowanie je otworzył.

- Słucham? - przytłumiony głos dobiegał zza wielkiej stery papierów, zaścielającej nie tylko biurko, ale też większość płaskich powierzchni w biurze.
- Przyniosłem raporty - oznajmił zdezorientowany.
- Połóż je gdzieś.
- Przepraszam, ale nie umiem mówić do dokumentów - zaczął lawirować pomiędzy stosami, kierując się w stronę, skąd dochodził głos. Okrążył biurko i spojrzał na urzędnika, siedzącego na krześle. Właściwie to urzędniczkę, bardzo ładną urzędniczkę, zauważył z uznaniem. - Jak już wspomniałem przyniosłem raporty, gdzie mam je położyć? - spytał z czarującym uśmiechem
- Gdziekolwiek - odpowiedziała, rumieniąc się lekko, w odpowiedzi na pełne męskiego uznania spojrzenie.
- Myślałem, że znam wszystkich pracowników, ale ciebie widzę pierwszy raz - stwierdził powoli. - Nazywam się Mugen Abhiraj i jestem szefem działu czwartego - wyciągnął rękę na powitanie.
- Jestem Ebisawa Aiko i nie widziałeś mnie wcześniej z powodu tej góry papierów - potrząsnęła jego dłonią, po czym z niesmakiem zatoczyła ręką koło, pokazując morze dokumentów. - Mój poprzednik nie był zbyt obowiązkowy. Od ponad miesiąca z tym walczę. Zapomniałam już, jak to jest wyjść stąd o normalnej godzinie.
Kiedy przyglądał się zmartwionej dziewczynie, wpadł mu do głowy pewien pomysł.
- Aiko-san, to mój szczęśliwy pędzel, wszędzie go ze sobą noszę - stwierdził, kładąc pięknie zdobiony pędzel na biurku. - Będę bardzo zmartwiony, jeśli okaże się, ze gdzieś go zgubiłem. Mam nadzieję, że znajdzie się jakiś uczciwy znalazca, którego najdzie ochota na małą przerwę w pracy i mi go odniesie - stwierdził z uśmiechem, po czym skierował się do wyjścia.

- Znów się spotykamy Aiko-san. Co cię do mnie sprowadza? - powitał ją radosny głos, kiedy dwa dni później wchodziła do biura działu czwartego.
- Znalazłam cenny pędzel do kaligrafii i pomyślałam, że może należeć do ciebie, urzędniku Mugen - powiedziała z przewrotnym uśmiechem.
- Istotnie, rozpoznaję moją zgubę. Jestem ci bardzo wdzięczny, bo już myślałem, że przepadł na zawsze. Jak ci się mogę odwdzięczyć za twoją pomoc? - Abhiraj kontynuował, podjętą przez dziewczynę, grę.
- Wydaje mi się, że zaproszenie na obiad będzie wystarczające.
- Chodźmy, zatem - podniósł się energicznie z fotela, chwycił Aiko za rękę i skierował do wyjścia.

Od tamtego dnia stali się nierozłączni. Abhiraj był bardzo szczęśliwy. Nawet ojciec, pełen nadziei na wnuki, przestał na niego naciskać. Przyjaciele żartowali sobie, że tylko on mógł znaleźć narzeczoną w zagraconym biurze. Śmiali się nawet, że to najlepsze miejsce na szybko zbliżający się ślub.

- Po prostu ignoruj ich. Wiesz, że nie byliby sobą bez tych żartów - Abhiraj uspokajał swoją narzeczoną.
- Wiem, jacy oni są, ale jeśli jeszcze raz usłyszę żart o biurze pełnym miłości, to któregoś zdzielę - wygrażała, zaciskając wymownie pięść.
- W porządku, ostrzegę ich przed strasznymi konsekwencjami - zapewnił z uśmiechem. - A teraz chodź już, bo spóźnimy się na spotkanie z rodzicami.

Czekała ich ciężka przeprawa. Umówili się, że dzisiaj ustalą wszystkie kwestie związane z zaślubinami i weselem. Uznali, że zanim wejdą w paszczę lwa, niezbędne jest psychiczne przygotowanie, dlatego wybrali się na spacer nad jezioro.

- Kochanie, mam nadzieję, że twój ojciec nie będzie nalegał na zbyt wystawny ślub - ściągnęła z zatroskaniem brwi. - Wiesz, że moja mama nie lubi ostentacji.
- Nie martw się na zapas. Jakoś sobie z tym...
- Jaka urocza para - nagle pojawił się przed nimi ogromny hollow. - Wyglądacie bardzo smakowicie.
- Aiko, uciekaj - Abhiraj odepchnął dziewczynę, chwycił, leżącą obok gałąź i odwrócił się w stronę napastnika.
- Myślisz, że pokonasz mnie tym patyczkiem? - rozległ się szyderczy śmiech - Będzie dla ciebie lepiej, jak od razu się poddasz.
- Abhiraj, uważaj! - rozległ się przerażony krzyk dziewczyny.
- UCIEKAJ!

Dziewczyna w końcu rzuciła się do ucieczki. Pusty błyskawicznie ominął mężczyznę i wyruszył za nią w pościg. Abhiraj pobiegł za nimi. Aiko pędziła ile sił w płucach, ale drogę zagrodziła jej kamienna ściana. Była w pułapce.
- Lubię jak uciekacie - hollow zaczął powoli się do niej zbliżać. - To dodaje dreszczyku całemu polowaniu, ale na końcu i tak zawsze wygrywam - rzucił się na nią z krzykiem.

Nagle pomiędzy nich wkroczył Abhiraj.
- Nie tkniesz jej - krzyknął i zaatakował pustego z wściekłością. Udało mu się przez chwilę zablokować stwora. Walczył zaciekle, ale to nie było wystarczające. Biegłość w posługiwaniu się mieczem, była bezużyteczna bez broni. Nie miał dość umiejętności, aby go pokonać. Był już cały zakrwawiony i obolały po serii silnych ciosów. Jednak, nie zważał na nic, chciał tylko kupić trochę czasu dla Aiko, aby mogła uciec.
- Aiko, biegnij! Teraz! - krzyczał z całych sił.
- Nie mogę. Moja noga utknęła! Nie mogę jej wyciągnąć - szarpała z całych sił, ale noga uwięziona w szczelinie ani drgnęła.
Pusty uderzył Abhiraja w twarz. Upadł oszołomiony na ziemię.
- Nie! Zostaw go - wrzasnęła Aiko.

Hollow ruszył w jej kierunku. Abhiraj nie mógł wstać. Jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa, był sparaliżowany. Patrzył przerażony, jak potwór atakuje jego narzeczoną. Płacz dziewczyny, z każdą sekundą, stawał się coraz cichszy, aż w końcu zupełnie umilkł. Rozległ się przeraźliwy wrzask. Dopiero po chwili, dotarło do niego, że ten dźwięk wydobył się z jego ust. Czuł, jakby ktoś rozrywał mu serce na kawałki. Napastnik skierował się z powrotem w jego kierunku, ale on nie zwracał już na to uwagi. Patrzył na swoją ukochaną, która leżała w kałuży krwi. Ostatkiem sił wyciągnęła rękę w jego stronę. Próbował do niej podpełznąć.
Ciszę, która zaległa, przerwał kpiący śmiech.

- Jaki uroczy obrazek, chyba zaraz się rozpłaczę - hollow oznajmił ironicznie.

Abhirajowi udało się chwycić dłoń narzeczonej.
- Kochanie, nie umieraj! - łzy zaczęły spływać mu po policzkach. - Nie zostawiaj mnie samego!
- Kocham cię Abhiraj. Zawsze będę cię kochać. Pamiętaj o tym - wyszeptała i uśmiechnęła się do niego słodko.
- Nie! - zaszlochał.
W tym momencie, otrzymał kolejny cios. Zanim stracił przytomność, dostrzegł czarne kimono i światło odbijające się w mieczu.

- Ojcze, od jutra zaczynam naukę w Akademii - spokojna twarz Abhiraja nie wyrażała żadnych emocji.
- Synu, może jeszcze poczekasz. Nie minął nawet miesiąc. Nadal nie wydobrzałeś - Mugen-san spojrzał w zatroskaniu na Abhiraja.
- Zdecydowałem - oznajmił krótko, kończąc rozmowę.
Po wyjściu z rezydencji po raz ostatni skierował się do miejsca, w którym przez ostatnie trzy tygodnie spędzał każdą wolną chwilę. To właśnie tutaj obiecał sobie, że nikt z jego bliskich nigdy więcej nie ucierpi przez jego brak umiejętności. Zrobi wszystko, żeby stać się jak najsilniejszym. Wstąpienie do Akademii było pierwszym krokiem ku temu.

Podniósł się z kolan i powoli skierował w dół zbocza. Zatrzymał się u podnóża stoku i po raz ostatni spojrzał na samotny nagrobek na szczycie wzniesienia.

- Kocham cię Aiko - szybkim ruchem ręki wytarł samotną łzę spływającą po policzku, po czym zdecydowanym krokiem skierował się w stronę Seretei.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz