Blog na który właśnie trafiliście jest miejscem mojej wesołej twórczości. Możecie tu znaleźć fanfiction z moimi azjatyckimi ulubieńcami w roli głównej.

Raczej nie planuję tu zamieszczać historii z wątkiem yaoi z tej prostej przyczyny, że nie jestem fanką takich ff. Chociaż nie twierdzę, że kategorycznie nic takiego się nie pojawi, bo może kiedyś będę miała chwilowe zaćmienie umysłu, kto wie... :)
Aktualizacja - popełniłam właśnie jedno, więc moje zarzekanie się poszło na nic, ale to wszystko "wina" osób, które na pewno wiedzą, że to o nich właśnie piszę :P

Nie wiem jak regularnie będą zamieszczane posty, więc nie będę tu składać żadnych obietnic.

Jeśli coś się Wam spodobało (lub nie) to zapraszam do komentowania.

poniedziałek, 24 września 2012

~Smacznego~ One shot

M.! 생일을 축하합니다! :D


Song Joong Ki siedział zmęczony na fotelu przed lustrem, czekając aż makijażystka zmyje mu z twarzy resztę kosmetyków. Przymknął oczy, mając nadzieję że cały zabieg szybko się skończy i będzie mógł wrócić do domu, żeby odpocząć. Na szczęście ma przed sobą kilka dni nieróbstwa. Jedno nagranie się przesunęło i w grafiku niespodziewanie pojawiła się dziura, której od dwóch dni bronił rękami i nogami. Naprawdę musiał wypocząć i trochę się rozerwać, więc to opóźnienie było dla niego jak błogosławieństwo.
Nagle w pokoju zapanowało jakieś poruszenie. Zaciekawiony co wywołało chichoty i szepty stylistek otworzył leniwie oczy. Jego spojrzenie momentalnie stwardniało, a spomiędzy warg wystrzeliło jedno krótkie słowo:
- Nie!
- Ale jeszcze nic nie powiedziałem - odezwał się niewinnym głosem jego dongsaeng.
- Nie ważne. Moja odpowiedź i tak brzmi "nie".
- Już skończyłam - rozległ się głos makijażystki.
- Dziękuję - uśmiechnął się do niej z wdzięcznością i zaczął się podnosić.
- Ale.... - wszelkie protesty młodszego mężczyzny zostały zagłuszone przez krzątaninę powstałą podczas sprzątania ubrań i przyborów do makijażu.
Joong Ki chwycił marynarkę i skierował się szybko do wyjścia, ale jego cień niezmordowanie za nim podążał, nie opuszczając go nawet na krok.
- Ale hyung... to nic takiego, naprawdę - nie ustępował.
- Geun Suk-a, jestem zmęczony, muszę odpocząć, trochę się rozerwać, naładować baterie.
- To świetnie się składa! Mam dokładnie to, co ci potrzeba! - pewny siebie uśmiech wykwitł mu na wargach.
- Co? - zatrzymał się, patrząc się podejrzliwie w oczy przyjaciela.
- Nie tutaj hyung - rozejrzał się sprawdzając, czy nikt ich nie słyszy. - Chodźmy do samochodu. Odwiozę cię i wszystko wyjaśnię.
- Przyjechałem z menadżerem.
- Powiedziałem mu, że cię podrzucę.

Jang Geun Suk rozsiadł się wygodnie na kanapie i czekał aż jego przyjaciel przyniesie coś do picia.
Joong Ki przyszedł po chwili, stawiając na stole dwie puszki piwa. Młodszy mężczyzna uniósł ze zdziwieniem brwi.
- Miałeś przynieść sok...
- Czuję, że za chwilę będę potrzebował czegoś na wzmocnienie.
- Hyung!
- No mówi już w końcu - powiedział lekko zirytowany.
- Wiesz, że w sobotę późnym popołudniem muszę lecieć do Japonii.
- Nie.
- Co nie?
- Nie wiem, że masz lecieć.
- Aha. No to już wiesz.
- I?
- Co i?
- No co w związku z tym?
- A, tak. Widzisz, więc muszę jechać w tą sobotę i nie mam jak tego przełożyć. Nawet nie wiesz, jak próbowałem to jakoś zmienić, ale uparli się. Niby to jedyny termin, muszę być. Nie ma szans.
- Przykro mi.
- Dzięki. Ucho przez dwa dni bolało mnie od tych wszystkich telefonów - pokiwał w zamyśleniu głową.
- Więc?
- Co?
- No co to ma ze mną wspólnego?
- Jasne! Przepraszam. Chodzi o to, że w tą sobotę Marisa ma urodziny.
- Ta twoja przyjaciółka?
- Tak. I widzisz... ona tak jakby jest twoją fanką...
- Nie.
- Nie wiesz jeszcze co chcę powiedzieć.
- Wiem. Pewnie chce, żebym zamiast ciebie poszedł z nią na jakieś przyjęcie, które zorganizowała dla swoich przyjaciółek.
- I tu się mylisz. Marisa nie wie, że z tobą rozmawiam. Zresztą takie coś nie jest w jej stylu...
- Więc co chcesz?
- Chcę, żebyś to ty był tym przyjęciem - oznajmił z zadowolonym z siebie uśmiechem. - Znaczy, przyjęciem niespodzianką.
- Nie.
- Hyung! No nie daj się prosić.
- Mówiłem ci, że chcę odpocząć.
- I zabawić się. Dlatego świetnie się składa. Spędzisz uroczy wieczór ze śliczną dziewczyną - niestrudzenie przekonywał. - Nie będzie żadnych natrętnych koleżanek ani nic w tym stylu. Zjecie sobie zupę z wodorostów i tort. Posiedzicie, pogadacie, może obejrzycie jakiś film i tyle. Wszystko przygotuję. Będziesz musiał tylko przywieźć to do niej, rozstawić i poczekać na Marisę.
- Wszystko już sobie ułożyłeś?
- Oczywiście. Cały plan logistyczny.
- Przecież to nie jest takie łatwe.
- Jasne, że jest. Wszystko przemyślałem. Na lotnisku muszę być o piątej. Poproszę ją, żeby odprowadziła mnie na samolot i zgarnę ją z mieszkania o trzeciej. Mój menadżer odwiezie ją do z powrotem koło szóstej.  Kończysz sesję koło trzeciej, u niej powinieneś być po czwartej, więc masz półtorej godziny na rozwieszenie napisu i balonów. Jedzenie przyjedzie w pół do szóstej. Wszystko idealnie do siebie pasuje.
- Skąd wiesz, że kończę o trzeciej?
- Spytałem się twojego menadżera.
- Nie masz zamiaru odpuścić, co?
- Nie.
- Będziesz mi jęczał dopóki się nie zgodzę?
- Tak.
- Masz u mnie dług - westchnął z rezygnacją.

Cholera, spóźnię się. Nie zdążę. Ile to jeszcze będzie trwało. Joong Ki ze zniecierpliwieniem tupał nogą.
- Hyung, długo to jeszcze potrwa? - rzucił ciche pytanie menadżerowi.
Jednak, zanim ten zdążył mu odpowiedzieć, pojawiła się styliska odpowiedzialna za sesję.
- Song Joonk Ki-si... bardzo przepraszam - ciemna głowa pochyliła się z zakłopotaniem. - Ubrania za chwilę tu będą.
- Ile będzie opóźnienia? - zapytał zaniepokojony.
- Niedużo. Naprawdę.
- Do czwartej? Do czwartej się uda?
- Tak, oczywiście. Powinniśmy skończyć nawet przed czwartą.

Akurat dzisiaj musiało być to opóźnienie. Song Joong Ki siedział z zachmurzonym wyrazem twarzy na podłodze i pompował balony. Dziewczyna niedługo przyjedzie, a on nawet nie powiesił napisu. Dobrze, że przynajmniej zdążył przed dostawą jedzenia i udało mu się przygotować nakrycia na stole.
Jang Geun Suk mu za to zapłaci! Nawymyślał jakieś pistolety z bańkami mydlanymi i serpentyny zwisające z sufitu. Co to jakaś drama jest?! Jeszcze zachciało mu się tego balona napchanego mniejszymi. Nie dość, że cały wieczór się z tym męczyli, to dzisiaj wszyscy się na niego gapili jak upychał to dziadostwo w windzie.
Jego gniewne przemyślenia przerwało zaskoczone "Ooooo!", które nagle rozległo się w pokoju.

Zapomniał! Normalnie zapomniał! I on nazywa się moim przyjacielem?! Jak mógł zapomnieć o moich urodzinach? Przecież ona nawet specjalnie ubrała się w nowiutką minisukienkę, którą ostatnio przywiózł jej z Jponii! Podobne myśli kotłowały się w jej głowię już od godziny, czyli od kiedy zostawiła radośnie szczerzącego się Jang Geun Suk'a na lotnisku. Z wściekłością walnęła w przycisk w windzie.
- Przecież wiedziałam, że musi jechać do Japonii i nie spodziewałam się niczego wielkiego, ale nawet żadnych życzeń?! Co to ma być!
W bojowym nastroju wkroczyła do mieszkania. Miała ochotę chwycić najbliższą poduszkę, przyczepić do niej jego zdjęcie i odpowiednio ją potraktować, kiedy nagle...
- Ooooo! - z jej ust wyrwało się zaskoczone westchnienie.
Czegoś takiego w życiu się nie spodziewała. Na podłodze jej salonu siedział Song Joong Ki. Aktor Song Joong Ki. Jej ulubiony aktor Song Joong Ki. Ze zdziwieniem przetarła oczy.

Joong Ki patrzył jak dziewczyna ze zdumieniem przeciera oczy. No ładnie! I co miał teraz zrobić?
Odsunął się lekko, chcąc wstać, ale zapomniał o tym przeklętym pilocie od tego przeklętego dużego balonu. Zdążył tylko poczuć ucisk guzika pod ręką zanim rozległ się trzask i kilkadziesiąt baloników rozsypało się po pokoju. Przez chwilę rozglądał się oszołomiony naokoło. 

Marisa patrzyła na zdezorientowaną twarz Joong Ki. Strasznie ją to rozbawiło, ale mocno przygryzała pięść, powstrzymując wybuch wesołości, żeby go nie urazić
Po chwili zatrzymał na niej spojrzenie. Lekko przechylił głowę, zauważając desperacką walkę ze śmiechem. Nagle schował rękę za plecy, szukając czegoś na podłodze. 
Dziewczyna obserwowała skonsternowana jego niezwykłe zachowanie, zastanawiając się co takiego ma zamiar zrobić.
Po sekundzie Joong Ki wyciągnął zza siebie plastikowy pistolet i mocno nacisnął spust, kierując lufę w jej kierunku. Z zabawki wyleciały dziesiątki baniek mydlanych, wypełniając przestrzeń pomiędzy nimi.
- Wszystkiego najlepszego - powiedział z zawstydzonym uśmiechem.

W zlewie piętrzył się zapomniany stos naczyń po urodzinowej kolacji. Stały tam już od dobrej godziny, po tym jak solenizantka i jej niespodziewany gość postanowili przenieść przyjęcie na kanapę w salonie.
- Normalnie go uduszę! A już myślałam, że zapomniał! Jak mógł mnie tak nabrać.
- Zanim do niego, pójdziesz zadzwoń do mnie. Z chęcią pomogę ci wykonać wyrok.
Joong Ki mimo że przytakiwał dziewczynie w narzekaniach, to cieszył się, że zgodził się uczestniczyć w planie swojego dongsaeng'a. Marisa okazała się naprawdę interesująca i już dawno nie spędził tak uroczego popołudnia. Wprawdzie chłopak prosił go tylko o dotrzymanie jej towarzystwa, ale Song Joong Ki miał nadzieję, że po dzisiejszym wieczorze coś więcej z tego wyniknie, dlatego niestrudzenie z nią flirtował. Hej, przecież Geaun Suk mu tego nie zabronił!
- Chociaż... może powinnam to przemyśleć.. w końcu zorganizował mi świetne przyjęcie niespodziankę - uśmiechnęła się szeroko.
- Jeszcze raz cię przepraszam. To nie tak miało wyglądać.
- Nie przejmuj się. Było naprawdę zabawnie. Bardzo długo będę to pamiętać. To moje najlepsze urodziny.
- Racja! - klepnął się lekko w czoło. - Prezenty! - Podniósł się i zaczął wyciągać torbę ukrytą do tej pory za drzwiami.
- Co to za urodziny bez prezentów? Proszę - stwierdził wręczając jej pakunki. - Otwórz! Ten w niebeieskim papierze jest ode mnie.
- Nie musiałeś mi nic kupować - powiedziała zawstydzona.
- To nic wielkiego. No dalej. Otwórz.
Ostrożnie otworzyła wieczko i szeroko otworzyła oczy, kiedy zobaczyła zawartość pudełka.
- Geun Suk powiedział, że lubisz anioły, więc...
Na białym materiale leżał łańcuszek z zawieszką w kształcie małego srebrnego aniołka. Oczy Marisy rozbłysły z radości. Spontanicznie przytuliła się do niego w podziękowaniu.
- Jest śliczny! Bardzo dziękuję.
Joong Ki entuzjastycznie oddał uścisk z lubością wdychając kuszący zapach jej skóry. Ich kontakt trwał o wiele dłużej niż pozwalała na to przyzwoitość, ale obydwoje ociągali się z jego przerwaniem. Czuli przyjemne mrowienie, które rozchodziło się z miejsca, w którym ich ciała ciasno do siebie przylegały i każde z nich chciało jak najdłużej utrzymać to uczucie. W końcu Marisa cicho chrząknęła i delikatnie odsunęła się od mężczyzny.
- Naprawdę nie musiałeś mi nic kupować, ale nie mam zamiaru mówić, że nie mogę tego przyjąć, bo za bardzo mi się podoba - błysnęła szerokim uśmiechem, na który Joong Ki bez zastanowienia odpowiedział.
- Doskonale. Miałem nadzieję, że tak będzie - zatarł ręce. - Dobra, teraz czas na prezent od twojego irytującego przyjaciela.
Marisa zabrała się za rozpakowywanie dużo większej paczki. Zdarła papier i otworzyła pudełko. Na papierze zakrywającym zawartość leżała koperta podpisana jej imieniem. Podniosła ją i wyjęła kartkę urodzinową, na której widniało... oczywiście zdjęcie Jang Geun Suka robiącego słodką minę. Zaczęła na głos czytać tekst napisany znajomym charakterem pisma.

Ha! Myślałaś, że zapomniałem!? Jestem pewny, że tak pomyślałaś! Kekekek
Kurczaku! Oppa nigdy by o Tobie nie zapomniał!
W tym roku nie mogłem być z Tobą, więc przygotowałem specjalny prezent! 
(Hyung, mam nadzieję, że nic nie skiepściłeś!)
Baw się dobrze Kurczaku i wykorzystaj go do woli. Ma to napisane w kontrakcie kekekekek :)
Wszystkiego najlepszego

Twój Sukkie :*

P.S. Proponuję, żebyś przymierzyła prezent i pokazał Hyung'owi czy trafiłem z rozmiarem :P

- Czyli musisz spełnić wszystkie moje zachcianki? - zapytała robiąc zadziorną minę.
- Podobno tak jest napisane w kontrakcie - roześmiał się serdecznie. - Dobra, rozpakuj, zobaczymy o co mu chodziło z tym mierzeniem.
Marisa ponownie pochyliła się nad pudełkiem i zaczęła ściągać liczne warstwy papieru
- Aigooo... już więcej papieru nie mógł tu napchać?! - powiedziała poirytowana. - Pewnie włożył tu jakieś rękawi.... - nagle urwała, kiedy jej palce w końcu odsłoniły zawartość prezentu.
Na dnie pudełka pysznił się zestaw bielizny. I to nie byle jaki zestaw - czerwony, koronkowy, prześwitujący i przynoszący grzeszne myśli.
- Cóż przynajmniej ma dobry gust - powiedziała zaskoczona i podniosła głowę.
Jej spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Song Joong Ki. Zamarła, kiedy zobaczyła wyraz jego oczu, a po jej ciele zaczęło się rozchodzić rozkoszne ciepło. Głośno przełknęła ślinę, próbując zwilżyć zaschnięte gardło.
Ten dźwięk wyrwał mężczyznę z transu, w który wpadł wpatrując się w błyszczące oczy dziewczyny. Poderwał się szybko na nogi.
- Tort. Jeszcze nie jedliśmy tortu - prawie biegiem skierował się do kuchni.
Zmieszana dziewczyna wpatrywała się w drzwi, w których przed chwilą zniknął. Ciągle pracowała nad uspokojeniem galopującego serca, kiedy pojawił się ponownie trzymając w rękach dzieło sztuki cukierniczej, pokryte białą czekoladą i lukrem. Ta grzeszna rozkosz dla podniebienia na chwilę przykuła jej uwagę i nie zdążyła ostrzec Joong Ki, który idąc w pośpiechu przez salon nie zauważył balonika niefortunnie znajdującego się pod jego stopą. Stopa, jak to stopa, odziana była w skarpetkę przez co była bardziej podatna na wypadki wywoływane przez śliskie powierzchnie, więc zamiast rozdeptać niewielki balonik, ześlizgnęła się z niego. Tym samy, właściciel owej stopy pozbawiony punktu podparcia, które mu do tej pory niezawodnie zapewniała, zaczął niebezpiecznie wyginać się do tyłu.
Na szczęście znajdował się już bardzo blisko, więc Marisa błyskawicznie podbiegła, chwyciła go za koszulę i uchroniła od bolesnego upadku. Niestety sprawa miała się inaczej z tortem, który pod wpływem gwałtownego ruchu podleciał do góry i teraz z efektownym pacnięciem wylądował na osobach, które miały go przecież zjeść, a nie się nim nacierać.
Przez chwile patrzyli się w zaskoczeniu na swoje twarze pokryte słodką mazią, po czym wybuchnęli radosnym śmiechem. Dziewczyna wyciągnęła rękę i długim pociągnięciem starła lukier i kawałki czekolady z policzka mężczyzny.
- Mmmm.... pyszny - powiedziała oblizując palec i mrucząc z zadowolenia.
Joong Ki nie spuszczał z niej wzroku, a jego źrenice rozszerzyły się w podnieceniu. Po chwili, bez zastanowienia pochylił się i zlizał kawałek ciasta, znajdujący się na obojczyku dziewczyny. Uniósł głowę i  powoli oblizał uta.
- Faktycznie, masz rację. W takim razie.... smacznego - wyszeptał jej prosto w usta i zaczął zaborczo całować.
Potoczyli się na podłogę, nie przerywając szaleńczego pocałunku. Ich języki ścierały się, walcząc o słodką dominację. Usadził ją sobie na kolanach, a jego ręce powędrowały na jej plecy. Przez sekundę walczył z suwakiem i już po chwili zsuwał rękawy, odsłaniając nagie piersi ukryte pod materiałem. Ochoczo przywarł po miękkich półkuli, całując je i lekko ściskając. Uśmiechnął się zadowolony, czując dreszcz przechodzący po jej skórze. Nagle Marisa popchnęła go na podłogę i przejechała palcem po skórze wzdłuż materiału koszuli. Kiedy wcześniej chwyciła go, powstrzymując od upadku, pod wpływem jego ciężaru odprysły wszystkie guziki od szyi do pępka, a niespodziewanie odkryta pierś została cała pokryta masą z tortu.
- Nie możemy pozwolić, żeby zmarnowały się takie słodkości, przecież tak się napracowaliście - pochyliła się i zaczęła pracowicie zlizywać lepką maź z jego skóry.
Mężczyzna zaczął mruczeć jak pieszczony kocur. Jego mięśnie drgały od lekkich skurczy, a oddech gwałtownie przyspieszył. Dziewczyna właśnie torturowała płaską męską sutkę, kiedy Joongi przerzucił ją na plecy, zsuwając z niej sukienkę i pozostałą bieliznę.
- Mama zawsze mi mówiła, że jeść należy przy stole - wysapał, po czym podniósł ją, oplatając sobie jej nogi wokół pasa i skierował do stołu.
Posadził ją wygodnie na brzegu i powrócił do składania pocałunków na jej biuście, jednocześnie sunąć rękę w górę jej uda. Jego palce, niepowstrzymywane przez żaden zbędny materiał, w końcu dotarły do celu. Mruknął zaskoczony, kiedy poczuł jak bardzo była już podniecona. Kiedy wślizgnął się do środka, zdumiona napięła mięśnie i wbiła mu lekko paznokcie w plecy. Gorączkowo zaczęła zsuwać z niego koszulę, chcąc odsłonić jak najwięcej ciała. Nie mogła sobie z tym poradzić, więc prychnęła niezadowolona. Joong Ki roześmiał się z rozbawieniem i lekko odsunął pomagając jej w tej karkołomnej czynności.
W tym właśnie momencie rozpoczęła swoje własne ciekawskie badania. Błyskawicznie rozpięła zamek i uwolniła go ze spodni, które opadły mu do kolan. Sapnął z rozkoszy, gdy niespodziewanie objęła go swoimi ciepłymi palcami. Delikatnie zaczęła badać jego kształt i gładkość, pocierając na próbę. Podniosła wzrok, sprawdzając jak zareaguje na jej gesty.
Joong Ki stał z mocno zaciśniętymi szczękami i oczami. Na całym ciele czuł rozchodzące się fale przyjemności. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szaleńczym oddechu, a po kręgosłupie płynęła strużka potu. Marisa zadowolona z jego reakcji, nie przerywała słodkiej tortury, którą zadawały mu jej dłonie. Mężczyzna uchylił lekko oczy i widząc koci uśmiech ukontentowanej dziewczyny, ponownie wyciągnął rękę w jej kierunku. Jego palce zanurzyły się w znaną mu już wilgoć. Głowa dziewczyny opadła do tyłu, a plecy wygięły się w łuk w reakcji na tą zmysłową pieszczotę. Jego ręka wykonywała coraz szybsze ruchy, a on zaczął coraz bardziej zbliżać się do dziewczyny.
Jedno mocne pchnięcie i już po chwili znajdował się w jej zapraszającym wnętrzu. Na tą rozkoszną inwazję, spomiędzy jej warg wyrwał się głośny krzyk, który tylko bardziej go podniecił. Zaczął się poruszać. Z początku wolno, leniwie, a po paru minutach coraz szybciej i nagląco. Marisa mocno zaciskała dłonie na jego barkach, a jej całe jestestwo sięgało po coś, co już na nią czekało. Zbliżało się coraz bliżej, nieubłaganie.
Joong Ki był już cały pokryty potem. Z każdym pchnięciem zbliżał się coraz bardziej obezwładniającej przyjemności. Poczuł jak mięśnie dziewczyny zaczęły się konwulsyjnie zaciskać, a z jej ust wydobył się kolejny krzyk. To przeważyło szalę i pozwoliło mu dołączyć do niej w rozkoszy.

Marisa ciężko opierała się o Joong Ki, który trzymał podbródek na jej głowie, a jej nogi zwisały bezładnie ze stołu. Ich szaleńcze oddechy powoli się uspokajały, a tętno zaczęło wracać do normy. Oboje uśmiechali się leniwie, czując niesamowite rozluźnienie. Mężczyzna lekko pogłaskał ją po plecach u podstawy kręgosłupa.
- Marisa - cicho się odezwał.
- Tak?
- To co z tym pokazem mody, o którym wspomniał Geun Suk?
Ciszę jaką zapadła po tych słowach, przerwał radosny chichot dziewczyny.

7 komentarzy:

  1. Hoo - znowu potykają sie i tak kończą. Ale ty masz myśli - hooh nie za szybko czasem? Ale opowiadanie jest obłędnie niesamowite ^^ No szybka akcja ale szkoda że bohaterowie już przy pierwszym spotkaniu taką przejawiają głęboką namiętność :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tutaj to akurat tak musiało być... chociaż w sumie one shoty, kręcą się naokoło takich scen, ale następne już będzie trochę bardziej stonowane, bo trzeba trochę zwolnić ^^

      Poza tym muszę popracować trochę nad tym dłuższym :)

      Usuń
  2. Dziękuje, dziękuje. To jeden z bardziej niezwykłych prezentów jakie kiedykolwiek dostałam :D
    Jestem wzruszona i szczęśliwa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Własnie znalazłam twego bloga i nawet nie wiesz jak bardzo jestem przeszczęśliwa, że przeczytałam ff z moim ukochanym aktorem <3 DZIĘKUJĘ CI ZA TO ! <3 pewnie i tak nie zobaczysz tego komentarza, bo to jednak 2013 rok, a nie 12 ale naprawdę się cieszę, że ktoś o nim napisał ^ ^ Dziękuję jeszcze raz ^0^
    Oczywiście jak to opowiadanie mogło mi się nie spodobać ?! Dziękuje po raz trzeci już chyba *skacze z radości* xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przeczytałam ^^

      dzięki za miłe słowa i cieszę się, że Ci się podobało, zapraszam do czytania innych, może coś jeszcze przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń
    2. Oczywiście ^ ^ Od razu chciałabym nadmienić, że wiele mi już przypadło ;3

      Usuń
    3. bardzo się cieszę :D

      Usuń