- Na szczęście na dzisiaj już koniec - Key
wszedł z zadowolonym uśmiechem na twarzy do mieszkania.
Pomaszerował do pokoju i rzucił torbę na łóżko.
Szybko przebrał się w wygodniejsze ciuchy i powędrował do kuchni.
Zaskoczony na chwilę zamarł w wejściu.
Taemin siedział przy stole, leżąc górną częścią ciała na blacie. Twarz ukrył na
jednym ramieniu, a drugie miał wyciągnięte przed siebie. Niby nic takiego,
gdyby nie to, że na podłodze pod krzesłem leżały potłuczone kawałki szkła, a z
ręki maknae skapywała krew. Na stole tworzyła się już mała szkarłatna kałuża.
Przerażony Key podbiegł do chłopaka i
potrząsną nim energicznie.
- Taemin-a! Ya! Lee Taemin! – podniósł go ze
stołu. – Wszystko w porządku? Co się stało?
Popatrzył na jego bladą twarz i mokre od
płaczu policzki.
- W porządku hyung – na wargach maknae
pojawił się niewyrany uśmiech. – Nic się nie stało.
- Jak to nic się nie stało? – wykrzyczał
oglądając zranioną rękę.
- To nic takiego. Słoik mi się stłukł.
Wyśliznął mi się z palców.
- Dlaczego tego od razu nie opatrzyłeś? –
zapytał ze złością.
- Hyung… nie miałem siły – wyszeptał.
- Przyciśnij tutaj – Kibum skierował palce
chłopka na ranę. – Mocno ściskaj i nie puszczaj, dopóki nie wrócę – rzucił na
niego jeszcze jedno spojrzenie, sprawdzając czy chłopak stosuje się do
polecenia i skierował się do łazienki.
Nerwowo przeszukiwał szafkę w poszukiwaniu
apteczki. Kosmetyki zaczęły jeden po drugim spadać na umywalkę. Jeden
nieszczęsny flakon roztłukł się z hukiem.
- Cholera! To moje ulubione! – wymamrotał
czując intensywny zapach ulubionych perfum.
Jednak nawet na chwilę nie przerywał
poszukiwań. Wiedział, że apteczka gdzieś tu na pewno była. W końcu udało mu się
ją znaleźć wciśniętą za jakieś pudełka. Chwycił ją szybko, przy okazji
zrzucając kolejne opakowania i pobiegł z powrotem do kuchni. Zastał Taemina w
takiej samej pozycji w jakiej go zostawił. Siedział skulony, mocno ściskając
zakrwawioną rękę. Podszedł do niego i usiadł obok na krześle. Otworzył apteczkę
i zaczął opatrywać ranę. Tak jak myślał, nie była poważna i obejdzie się bez
wizyty w szpitalu. Może nawet nie zostanie po niej blizna.
- Taemina, tak dłużej nie może być –
rozległ się jego zatroskany głos.
Chłopak czujnie podniósł głowę i zaczął
obserwować twarz swojego hyung’a, który w skupieniu wycierał krew z jego ręki.
- Hyung… czy ty? – zaczął ostrożnie.
- Tak – Key nagle popatrzył mu w oczy. –
Wiem wszystko. Onew hyung wszystko nam powiedział – podniósł rękę uciszając
maknae, który właśnie otwierał usta, żeby coś powiedzieć. – Zanim zaczniesz się
na niego wściekać, powiem ci, że go zmusiliśmy. Nie mogliśmy się już na ciebie
patrzeć – ponownie pochylił się, wracając do opatrywania.
- Trzy lata temu zostawiliśmy cię w
spokoju. Nie pytaliśmy co się dzieje. Uszanowaliśmy to. Onew hyung powiedział,
że ma na ciebie oko, więc ustąpiliśmy, ale tym razem nie damy się zbyć –
przykleił ostatni plaster i podniósł na niego wzrok.
- Hyung…
- Taemin-a, jesteś naszym ukochanym
dongsaeng’iem. Wiesz o tym, prawda?
- Tak – lekko skinął głową.
- Nie możemy bezczynnie stać i obserwować
jak dzieje się z tobą coś niedobrego.
- To nic takiego…
- Wcale tak nie jest i nie próbuj mnie
okłamywać. Chyba zapomniałeś z kim rozmawiasz.
- Przepraszam hyung.
- Taemin-a… porozmawiaj ze mną.
- …
- Dlaczego to sobie robisz?
- To moja wina.
- Nic nie jest twoją winą. Jak możesz coś
takiego mówić. Przecież to nie ma z tym nic wspólnego.
- Ale to ja pierwszy…
- I co z tego? Powtórzę to jeszcze raz: w
tej sytuacji nie można rozmawiać o żadnej winie. Nikt niczemu nie jest winny.
- Jestem złym człowiekiem.
- Dlaczego opowiadasz takie głupoty? Jakim
złym człowiekiem?! Może trochę zdezorientowanym i zagubionym, ale na pewno nie
złym!
- Jakbym nie był zły, to coś takiego nigdy
by się nie stało.
- Nie jesteś…
- Hyung – przerwał mu i popatrzył prosto w
oczy. – Nie próbuj mnie pocieszać. Ja wiem, że tak nie powinno być. Za mało
lat… i wtedy i teraz… taki młody… niewinny…
- Ty też taki jesteś! To, że skończyłeś 20
lat nie czyni jeszcze z ciebie dorosłego. Trzy lata temu było tak samo. Praca
sprawiła, że byłeś bardziej dojrzały, ale na pewno nie dorosły.
- Ja… ja… nie chciałem tego ukraść, tej
niewinności. Nie chciałem stać się dla niego ciężarem. Jak mogłem to zrobić?
Ale hyung, równocześnie tak bardzo tego pragnąłem – słowa wypływały z jego ust
jedno po drugim. Jakby puściła jakaś niewidzialna tama.
- Nie mogłem pozwolić, żeby cierpiał. Dla
niego to był dopiero początek. Wszystko było przed nim. Musiał się na tym
skupić – w jego wzroku widoczna była niepewność, zawstydzenie i złość. Oczy
błyszczały jakby od wewnątrz trawiła go jakaś gorączka.
- Dlaczego zakładasz, że przez ciebie
stałoby się coś złego?
- Tak by było. Wiesz o tym. Za młody… był
o wiele za młody. Jestem złym człowiekiem – zwinął zdrową rękę w pięść.
- Przecież w końcu nic się nie stało.
Dlaczego ciągle upierasz się przy tym, że jesteś zły?
- Hyung, bo ja bardzo chciałem… Tak bardzo
chciałem postąpić inaczej, że czułem jakbym się spalał. Trawiło mnie to od
środka. Myślałem, że sobie z tym nie poradzę. To było jak wąż, który umościł
się w moim wnętrzu i ciągle mi rozkazywał. Ponaglał mnie. Chciał, żebym się
zatracił i zapomniał o wszystkim innym. A teraz… znowu się obudził. Znowu mi
podszeptuje. A ja tak bardzo chcę go posłuchać, że to aż boli – uderzył się
pięścią w pierś – Tutaj hyung, tutaj tak bardzo boli – pojedyncza łza zaczęła
płynąć mu po policzku.
- Taemin-a, nie jesteś zły – Key wstał i
delikatnie objął maknae.
Tulił go w swoich ramionach i powolnymi
ruchami głaskał jego włosy. Chciał mu przekazać całą dobrą energię jaką miał w
sobie.
- Posłuchaj mnie uważnie. Wiesz, że hyung
nigdy by cię w takiej sprawie nie okłamał, prawda?
Lekkie skinienie głową.
- Nie jesteś zły. To co czujesz nie jest
złe i nie wyrządzisz nikomu krzywdy. Największą krzywdę robisz tyko sobie.
Nigdy nie byłeś i nie będziesz taki, ani wtedy ani teraz.
- Skąd o tym wiesz?
- Bo cię znam. Wiem jaki jesteś. Jesteś
pełen optymizmu i troszczysz się o innych. Nie tylko ja to widzę. Wszyscy o tym
wiedzą. Dlatego tak bardzo mnie boli, że cierpisz. Tak samo Minho, Jonghyun i
Onew hyung. Wszyscy się o ciebie martwimy.
- Teamin-a jest dokładnie tak, jak mówi
Key – nagle rozległ się głos Onew.
Zaskoczeni chłopcy popatrzyli w stronę
wejścia do kuchni. Stała tam cała wymieniona wcześniej przez Key trójka .
- Nie chcemy, żebyś tak się czuł – do
rozmowy dołączył się Jonghyun.
- Nigdy nie byłeś taki spokojny i bierny. Zawsze głośno i wyraźnie krzyczałeś, jeśli coś ci się nie podobało, a teraz...
- Nigdy nie byłeś taki spokojny i bierny. Zawsze głośno i wyraźnie krzyczałeś, jeśli coś ci się nie podobało, a teraz...
- Kogo będziemy zaczepiać, jeśli cały czas
będziesz w takim stanie? – Minho próbował rozświetlić atmosferę.
- Nie rób tego sam. Pamiętaj, że masz nas.
Pozwól sobie pomóc – twarz lidera rozświetlił zachęcający uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz