Uwaga! Popełniam to... mam nadzieję, że mi się uda ;) Aż sama w to nie wierzę...
Był złym człowiekiem.
Najgorszym z najgorszych.
Nie dało się tego inaczej wytłumaczyć. Wytrzymał całe trzy lata. Jak narkoman na odwyku. Długie trzy lata, kiedy było dobrze. Udało mu się tyle wytrzymać. Trzy lata, kiedy udawał, że było dobrze...
Jednak nałóg był silny. W końcu go dopadł. Chwycił go w swoje macki i tym razem nie chciał wypuścić. Ściskał z całych sił i zabierał mu powietrze. Dusił go..., ale w końcu... po co mu powietrze. Przecież wcale nie musiał oddychać. Właściwie to tak było nawet lepiej.
W końcu był złym człowiekiem.
A tak dobrze już mu szło. To całe udawanie. Był już praktycznie mistrzem. Baa.. mógł już udzielać lekcji. Dzielić się wiedzą zdobytą dzięki praktyce. Tak. Mógł to robić. A może nie?... Przecież zawiódł. A mistrz nigdy nie zawodzi. Nigdy. Właśnie dlatego jest mistrzem, bo nie zawodzi. A on zawiódł.
Dlaczego tego nie przewidział? Dlaczego był taki głupi? Gdyby tylko bardziej się starał... Ciężej nad tym pracował... Bardziej się pilnował.... Wtedy wszystko byłoby dobrze. Nie musiałoby tak być. Gdyby tylko nie stracił koncentracji.
Niepokój brał go w swoje posiadanie. Miotał jego myślami. Przyspieszał rytm jego serca. Strach. Ogarniał go strach. Wlewał się w jego usta i zatykał mu gardło. Wypełniał mu płuca. Topił się w strachu. Kaszlał, próbując się go pozbyć, ale to nie pomagało. Strach zaszczepiał się we wnętrzu jego ciała. Zagłębiał w każdy zakamarek. Oplatał wszystkie nerwy i drażnił je. Nie pozwalał na chwilę spokoju.
Myślał, że nie ma już łez. Naprawdę tak myślał. Sądził, że wypłakał je wszystkie trzy lata temu. Przecież lały się wtedy nieprzerwanym strumieniem. Spływały tak długo, aż stały się odrętwieniem. Jakże srodze się mylił.
Zaczęło się od lekkiego zamglenia wzroku, na które nawet nie zwrócił uwagi. Potem ta niewielka wilgoć zaczęła gromadzić się w kąciku oka. Zbierała się i zbierała aż zamieniła się w wielką kroplę. Ogromną kroplę, która przysłoniła całe jego serce. Zaczęła robić się coraz cięższa. Przygniatała jego klatkę piersiową i sprawiała, że coraz ciężej było mu oddychać. W końcu spłynęła po policzku. Bezlitośnie żłobiła sobie drogę do ust. Zostawiła za sobą wilgotny ślad. Dotarła do warg i kazała mu ponownie zasmakować w jej słonym smaku. Wyznaczyła szlak kolejnym łzom, które skapywały z brody na ciasno splecione palce.
Zmusiła go do stawienia czoła rzeczywistości.
- Gdzie jest Taemin?
- Siedzi w pokoju odkąd wrócił z nagrania...
- Ale jakoś tak niewyraźnie wyglądał...
- Może coś się stało? - chłopcy jeden przez drugiego wchodzili sobie w słowo, zarzucając lidera informacjami.
- Przecież nie miał nic dzisiaj w grafiku. Co to było za nagranie? Dlaczego nic o tym nie wiem? - Onew zadawał kolejne pytania.
- Hyung, to coś niespodziewanego. Masz na głowie próby do musicalu, więc nie zawracamy ci głowy takimi rzeczami. Młody zgodził się na nie chyba tydzień temu.
- Co to za program? - ponowił pytanie.
- Idol.. coś tam... nie pamiętam dokładnie. Gośćmi byli członkowie różnych boybandów.
- Boybandów? - jego wzrok stał się nagle czujny.
- Tak... INFINITE, B.A.P... - zaczęli po kolei wyliczać.
- MBLAQ...
- Teen Top... U-KISS...
-U-KISS? Kto od nich?
- Lider... chyba jeszcze Kevin...
- Jeszcze maknae...
- Cholera - Onew poderwał się przestraszony i pobiegł do pokoju Taemina.
Mocno szarpnął klamkę i wpadł do środka, zamykając za sobą drzwi. Pokój oświetlała tylko mała lampka, stojąca na podłodze. Jednak panującemu półmrokowi nic nie udało się ukryć.
Jego dongsaeng siedział skulony pod ścianą. Siedział i płakał. Płakał jakby miał się skończyć świat. Wypłakiwał całe słone jezioro.
- Ach.. Taemin-a... - załamał ręce w bezsilności.
Maknae uniósł nieznacznie głowę i popatrzył na zmartwiony wyraz twarzy swojego hyung'a, który zawsze się o niego troszczył. Jego serce zaczęło rozpadać się na jeszcze mniejsze kawałki.
Był tego pewien.
On, Taemin, maknae SHINee był złym człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz