Blog na który właśnie trafiliście jest miejscem mojej wesołej twórczości. Możecie tu znaleźć fanfiction z moimi azjatyckimi ulubieńcami w roli głównej.

Raczej nie planuję tu zamieszczać historii z wątkiem yaoi z tej prostej przyczyny, że nie jestem fanką takich ff. Chociaż nie twierdzę, że kategorycznie nic takiego się nie pojawi, bo może kiedyś będę miała chwilowe zaćmienie umysłu, kto wie... :)
Aktualizacja - popełniłam właśnie jedno, więc moje zarzekanie się poszło na nic, ale to wszystko "wina" osób, które na pewno wiedzą, że to o nich właśnie piszę :P

Nie wiem jak regularnie będą zamieszczane posty, więc nie będę tu składać żadnych obietnic.

Jeśli coś się Wam spodobało (lub nie) to zapraszam do komentowania.

piątek, 9 listopada 2012

~Przyjaciele~ Part 1.


- Ooo, niedługo będę.
- A dokładniej?
- Dlaczego?
- Jesteśmy głodni i nie wiemy czy czekać na ciebie z obiadem.
- Jestem już w metrze. Będę za jakieś pół godziny.
- Dobra, tyle wytrzymamy. Tylko wracaj od razu do mieszkania.
Key schował telefon i odwrócił się w stronę małego chłopca, który już od dłuższego czasu go zaczepiał. Mrugnął do niego i cicho się roześmiał, kiedy dzieciak ukrył się z radosnym piskiem na kolanach swojej mamy. Maluszek podniósł się i ostrożnie do niego podszedł. Niezdarnie się ukłonił i pomachał do niego. Kibum chwycił jego małą rączkę i nią potrząsnął. Kiedy dziecko jeszcze bardziej się zbliżyło, psotnie uszczypnął go w nos, wywołując nową salwę dziecięcego śmiechu.
- Sung Ho, it's not polite to disturbe people* - rozległ się kobiecy głos.
Chłopiec odwrócił się i podbiegł do miejsca, skąd dobiegał.
Czyżby jego matka była cudzoziemką? Zaskoczony Key popatrzył w ślad za nim, próbując dostrzec twarz kobiety, ale widok zasłaniał mu siedzący tuż koło niej mężczyzna. Miała bardzo melodyjny, piękny głos i był ciekaw czy jej twarz był równie ładna.
- Auntie, come on! - Sung Ho niecierpliwie pociągnął ją za rękę.
Auntie? Co.. ? Auntie jak aunt? Czyli ciotka, a nie matka? Kibum jeszcze bardziej wysunął się na swoim siedzeniu.
- Lee Sung Ho!
- Auntie - spoczęło na niej spojrzenie wielkich dziecięcych oczu.
- Och! OK - lekko się podniosła i ruszyła w jego kierunku ciągnięta za przez dziecko.
Key w końcu miał szansę się jej przyjrzeć. Korzystając z faktu, że dziewczyna skupiła całą swoją uwagę na chłopcu, wygodnie oparł się o oparcie i zaczął wodzić wzrokiem po jej sylwetce od czubka głowy do stóp. Okazało się, że ten uroczy głos był równie uroczo opakowany. Brązowe włosy z głębokim rudym połyskiem, zielono-niebieskie oczy i nieduże, ale zadziwiająco pełne usta. Dziewczyna była zdecydowanie warta uwagi. Zresztą, chyba podobnie sądziła reszta mężczyzn obecna w wagonie, bo wszyscy jak jeden mąż patrzyli za nią zainteresowanym spojrzeniem.
Sung Ho w końcu doprowadził ją do jego miejsca i popchnął na siedzenie obok. Dziewczyna odwróciła na niego zakłopotane spojrzenie i niepewnie się uśmiechnęła. Widział, że chciała go przeprosić i uznał, że uprzejmie będzie dać jej znać, że rozumie angielski. Już miał się do niej odezwać, ale dziewczyna go ubiegła.
- Bardzo przepraszam za zachowanie Sung Ho - lekko pochyliła głowę. - Mam nadzieję, że nie okazał się zbyt kłopotliwy - z jej ust wyszła nienaganna koreńszczyzna okraszona przyjemnym dla ucha akcentem.
Zaskoczony Key szybko zamrugał oczami.
- Sung Ho-ya, szybko przeproś - lekko nadusiła dziecięce plecy.
- Ach! Nie ma potrzeby - Kibum energicznie zaprotestował. - Nie przeszkadzał mi. Jest słodki - uśmiechnął się do chłopca i wyciągnął ramiona.
Maluszek od razu skorzystał z propozycji i wdrapał mu się na kolana.
- Ooch.. na pewno nie przeszkadza?
- Tak. Jest w porządku - zaczął łaskotać uradowanego Sung Ho. - Jesteś Amerykanką?
- Nie. Europejką, ale mały zna angielski, bo jego mama jest ze Stanów.
- Rozumiem... - już miał zadać następne pytanie, kiedy z głośników rozległ się głos ogłaszający jego stację.
Odwrócił się, żeby się pożegnać, ale dziewczyna właśnie się unosiła, podnosząc siatkę i wyciągając ręce do dziecka.
- To nasza stacja, więc...
- W porządku. Ja też wysiadam. Mogę go wziąć.
- Ale...
- Auntie, ja chcę - wpatrywały się w nią z prośbą w oczach.
- No dobrze. Jeśli to nie jest problem.
- Jasne, że nie - podniósł się z dzieckiem w ramionach.
Wyszli z wagonu i skierowali się w stronę wyjścia ze stacji. 
- My idziemy w tamtym kierunku - dziewczyna wskazała ręką.
- O! Ja też. A gdzie dokładnie?
- ________
- O! 
- Ty też?
- Tak - Key skinął głową.
- Idziemy razem - Seung Ho podskoczył w ramionach Key.
- Tak mały, wychodzi na to, że razem - chłopak poczochrał włosy dziecka.
- Seung Ho-ya, jesteś za ciężki, żeby nieść cię całą drogę. Będziesz sam szedł, prawda?
- Dobrze, auntie - Kibum postawił go na ziemię. - Ale będziemy skakać, dobrze?
- W porządku.
- Skakać? Jak to skakać? - zaciekawiony chłopak podążył za nowo poznaną dwójką.

Cała trójka ze śmiechem zatrzymała się pod budynkiem.
- Dziękuję za pomoc - dziewczyna uroczo uśmiechnęła się do Kibum'a.
- Nie ma za co - wymamrotał zamyślony.
- W takim razie już się pożegnamy - Sung Ho radośnie mu pomachał, ale Key nawet nie zwrócił na to uwagi, zastanawiając się czy istnieje szansa, że się jeszcze kiedyś spotkają.
Już miał otworzyć usta, żeby się o to zapytać, kiedy dziewczyna odwróciła się i pociągnęła za klamkę, otwierając drzwi do budynku. Przez chwilę patrzył się skonfundowany.
To dziwne. Dlaczego ona tam wchodzi? Czyżby?
Na jego ustach powoli zaczynał rozkwitać uśmiech.
- Przepraszam.
- Tak - dziewczyna odwróciła się w jego kierunku.
- Takie sytuacje chyba nazywa się przeznaczeniem.
- Nie rozumiem - na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Ja też tu mieszkam.

- Wcześniej mieszkałam kawałek drogi stad. Moja koleżanka, mama Sung Ho, ma tutaj mieszkanie i jakiś czas temu dała mi cynk, że jedno właśnie się zwolniło. Podoba mi się ta okolica, mam blisko do pracy, do tego Daniela nie musi zbaczać z drogi, żeby zabrać małego ode mnie, więc jakoś tak naturalnie zdecydowałam się tu przenieść.
- Cieszę się, że się na to zdecydowałaś - radość Key była szczera, w końcu nieczęsto zdarza się mu się tak szybko poczuć do kogoś sympatię.
- Też się cieszę.
- Do tego jeszcze mieszkasz dokładnie pode mną.
- Czekaj, jak to nazwałeś?- w zamyśleniu potarła policzek. - Przeznaczenie. Tak, przeznaczenie.
- Dokładnie. O, to wasze piętro - rozległ się dzwonek windy.
- Auntie! Ja chcę pójść z ahjussi!
- Ahjussi? Hej mały, mów do mnie hyung - żartobliwie poczochrał włosy Sung Ho.
- Sung ho-ya chodź. Musimy już iść.
- Ale ja chcę się jeszcze bawić!
- W takim razie pobawimy się w udawanie. Co ty na to? - kucnęła przed dzieckiem.
- Asa!
- Dobrze w takim razie powiem ci co masz udawać - Sung Ho radośnie pokiwał głową. - W takim razie... będziesz workiem ryżu!
Malec natychmiast rzucił się na podłogę, wcielając się w wyznaczoną mu rolę. Dziewczyna roześmiała i postawiła na ziemi torbę z zakupami. Podniosła chłopca i przerzuciła sobie przez ramię. Key z zainteresowaniem obserwował jej poczynania.
- Aigoo! Po co kupowałam tyle ryżu? - poklepała Sung Ho lekko po pupie. - Przecież dzisiaj ma być spagetti... Może jednak zostawię ten worek? W sumie to tylko mi ciąży... - zaczęła zsuwać dziecko z ramienia.
- Nie! - mały kurczowo chwycił jej bluzkę na plecach.
- Nie? Przecież chciałeś iść z hyung'iem? - powiedziała z udawanym zdziwieniem głosie.
Key zaczął chichotać, widząc jak małe rączki coraz bardziej wczepiają się w jej ubranie.
- Już nie chcę!
- Na pewno? - odwróciła się do Key i wskazała na torbę, stojącą na podłodze, prosząc go bezgłośnie o pomoc.
Kibum schylił się i podał jej zakupy, cały czas obserwując toczącą się scenę.
- Tak! Pójdę innym razem. Prawda hyung? - zza pleców dziewczyny dobiegł przytłumiony głos.
- Oczywiście - odpowiedział ze śmiechem. - Pójdziesz następnym razem.
- Widzisz ciociu? Następnym razem.
- W takim razie dobrze.
- Spagetti, spagetti, spagetti, spagetti, spagetti! - Sung Ho zaczął radośnie skandować.
Dziewczyna wyszła z windy z ciągle przerzuconym przez ramię dzieckiem i obejrzała się na Key.
- Sung Ho-ya, pożegnaj się z Kim Kibum-ssi - ostatni raz się do niego uśmiechnęła i odeszła w stronę mieszkania.
Key jeszcze przez chwilę obserwował zawzięcie machającego ręką chłopca i nacisnął guzik zamykający drzwi windy.

- Jestem! - krzyknął wchodząc do mieszkania.
- W końcu - rozległ się pełen pretensji głos Taemin'a. - Hyung, umieramy tu z głodu!
- Nic wam się nie stało - usadził się przy stole i chwycił pałeczki.
Jednak zamiast skupić się na jedzeniu, jego myśli ciągle uciekały w kierunku dopiero co poznanej dziewczyny. Przeczuwał, że najbliższa przyszłość rysuje się niesamowicie ciekawie. Szkoda tylko, że jak ostatni głupek zapomniał zapytać się jak ma na imię. Nic, następnym razem się o to spyta. Przynajmniej sam się przedstawił... Moment... Przecież tego nie zrobił! Więc skąd?
Pałeczki upadły na stół, kiedy zaskoczony poderwał się z miejsca
- Kibum-a! Gdzie ty idziesz? - zaskoczony Onew krzyknął za nim.
- Niedługo wrócę! Zjedzcie beze mnie!

~ding dong~
Drzwi otworzyły się zaraz po pierwszym dzwonku.
Key wycelował palec w dziewczynę.
- Ty wiesz kim ja jestem! - powiedział z pretensją w głosie.
- Myślałam, że szybciej się zorientujesz - zachichotała.
- Ej! - zmrużył oczy.
- Może masz ochotę na spagetti? - zapytała z niewinnym wyrazem twarzy i szerzej otworzyła drzwi.

*To nieładnie przeszkadzać ludziom.

3 komentarze:

  1. Oj, spodobało mi się i to bardzo! Uwielbiam wątki, w których pojawia się małe urocze dziecko :D Czekam na kolejną część ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. taaaak, powiedziałabym, że ciężki stan mnie dopadł i nie wiem czy uda mi się z niego wygrzebać ^^

      Usuń