- Dlaczego powiedziałaś mu, że go lubisz?
- Co? – Hana cofnęła się zaskoczona. – Ale ja go nie lubię.
- Słyszałem na własne uszy, jak to mówiłaś – w jego głosie pobrzmiewał
ból.
- Boże, myślałam, że jesteś aktorem.
- Aktorem? A co to do cholery ma do rzeczy?!
- Granie w dramach powinno cię nauczyć, że jak już podsłuchujesz, to
rób to przynajmniej porządnie.
- Co?
- Trzeba było wysłuchać do końca, a nie wychodzić na samym początku.
- Do końca?
- Tak się składa, że ominęło cię najlepsze.
- Dziewczyno, usłyszałem jak wyznajesz uczucia temu bubkowi.
- Nic mu nie wyznawałam.
- To co to w takim razie było?
- Lubię cię…
Na twarzy Dong Wook’a pojawił
się szeroki uśmiech. Poderwał się i rzucił na Hanę, obejmując ją mocno w pasie.
- Wiedziałem. Wiedziałem, że mnie
kochasz – jego ręce zaczęły błądzić po jej ciele.
- Puść mnie – Hana zaczęła się
szarpać, próbując się uwolnić. – Nie to miałam na myśli.
- Ależ kochanie, nie musisz
udawać – przycisnął swoje wargi do jej
szyi. - Ja czuję to samo.
- Ja. Nic. Nie. Czuję. – dalej
mocowała się, starając się go odepchnąć.
- Nie martw się. Powiedziałaś,
że mnie lubisz – uniósł głowę, kierując się do jej ust. – Tylko to się liczy.
Hana odwróciła głowę, unikając
niechcianych pocałunków.
- Jeśli mnie zaraz nie puścisz,
to pożałujesz.
Dong Wook był jakby w amoku.
Słowa dziewczyny w ogóle do niego nie docierały. Hana w końcu zaczęła mieć
serdecznie dość jego zachowania. Uniosła kolano i uderzyła go w jego najczulsze
miejsce. Nie na tyle mocno, żeby wyrządzić jakieś trwałe szkody, ale
wystarczająco silnie, żeby ją puścił, zginając się z bólu.
- Powiedziałam, żebyś mnie
puścił! - na nieszczęście dla Dong Wook’a złość dziewczyny jeszcze nie
przeszła.
Zamachnęła się i zdzieliła go
pięścią w szczękę. Z jego ust wydobył się tylko cichy jęk, kiedy obolały osuwał
się na podłogę.
- Co zrobił? – L gwałtownie odwrócił się w stronę drzwi. – Zatłukę
tego bubka!
Hana chwyciła go za rękę, próbując go zatrzymać.
- Kochanie, puść mnie. Ja go normalnie zatłukę.
- Oppa!
Myungsoo powoli się odwrócił i skupił na niej spojrzenie.
- Ja go kopnęłam. Pół godziny leżał na podłodze. Siniak zniknął pewnie
dopiero kilka dni temu – ostrożnie puściła jego rękę. – A teraz dzięki tobie
dorobił się następnego – na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że cię dotknął.
- Ale już nigdy więcej tego nie zrobi.
- Wiem, bo tak mu dołożę, że…
- To już nie ważne – usiadła na brzegu łóżka. – Zresztą, nie
wściekałbyś się teraz, gdybyś wtedy nie podsłuchiwał albo przynajmniej został
do końca.
- Więc teraz to moja wina?
- Nie. Po prostu tak jak Dong Wook usłyszałeś to, co chciałeś i
zignorowałeś całą resztę.
- Resztę? Wiesz, że miałem prawo tak zareagować, słysząc z twoich ust
słowa lubię cię.
- Chciałam mu powiedzieć, że lubię go wyłącznie jak starszego brata –
lekko się skrzywiła. - W sumie teraz to już nie jestem tego taka pewna.
- I bardzo dobrze! Właściwie to zabraniam ci go lubić w jakikolwiek
sposób!
- Zabraniasz mi?
- Tak! – ciężko opadł na łóżko koło niej. – Jedyną osobą, która ma
prawo usłyszeć z twoich ust takie słowa jak lubię
cię, pragnę cię – zawahał się i
spojrzał jej w oczy. – Kocham cię
jestem ja.
Dziewczyna poderwała się zaskoczona, ale Myungsoo chwycił ją za rękę i
usadził z powrotem.
- Hana-ya, nie wiem dlaczego to powiedziałaś, ale chyba spodziewałaś
się, że w naszym przypadku nie będzie czegoś takiego jak zapomnijmy o tym i to nie
miało znaczenia.
- Nie wiem o czym mówisz – zaczęła zmieszana.
- Myślę, że jednak wiesz. I szczerze mówiąc, to nie byłem jedyną
mijającą się z prawdą osobą, mam rację?
- Ja… nie wiem o czym… - zanim skończyła mówić, Myungsoo pochylił się
i złożył na jej ustach pocałunek.
Jedno muśnięcie warg. Potem drugie i trzecie, i jeszcze jedno.
Dziewczyna słodko westchnęła i otworzył usta, wpuszczając do środka jego język.
Ich ciała wciąż były od siebie oddalone o parę centymetrów i stykali się
jedynie ustami, ale mimo to ich oddechy przyspieszyły, a serca zaczęły szybciej
bić.
L zmusił się, żeby przerwać pocałunek i odsunąć się od dziewczyny.
- Widzisz? – uniósł dłoń i przejechał kciukiem po jej wciąż
rozchylonych wargach.
Hana cofnęła się zaskoczona i skuliła się w rogu łóżka.
- Proszę – popatrzyła na niego błagalnie. – Więcej tego nie rób.
- Dlaczego? – zapytał zaszokowany.
Dziewczyna nerwowo przeczesała włosy i żałośnie na niego spojrzała.
- Kochanie, co się stało? To przez Dong Wook’a? – zaprzeczyła ruchem
głowy. – Więc co? Ktoś inny coś ci zrobił? Boże, może to jacyś sassaeng fani?!
- To ty.
- Ja? Jak to ja?
- Robisz to wszystko – machnęła zniecierpliwiona rękami. – Chcesz mnie
bronić. Przyłożyłeś Dong Wook’owi. I do tego jak mnie całujesz to zapominam jak
się nazywam. Robisz to wszystko, sprawiając, że coraz bardziej cię lubię, że
cię kocham, a potem jak już cała ta afera całkiem zostanie zapomniana, to my
też…
- Co my też? – zapytał zniecierpliwiony.
- Rozstaniesz się ze mną.
- Co też ci przyszło do głowy? Przecież tak się nie stanie.
- Oczywiście, że tak będzie.
- Mówię ci, że nie! – zaczął unosić głos.
- A ja mówię ci, że tak będzie! – Hana nie była mu dłużna.
- Na jakiej podstawie tak myślisz?!
- Bo mnie nie kochasz, ot co!
- Co to za głupota! – poderwał się wściekły. – Oczywiście, że cię
kocham – nagle wyprostował się zaskoczony. – Kocham cię – powiedział bardziej
do siebie niż do dziewczyny. – Ja. Cię. Kocham – ostrożnie usiadł i uniósł na
nią spojrzenie. – Cholera – pochylił się, położył ręce na plecach Hany i
przyciągnął ją do siebie.
Dziewczyna klęczała, opierając się górną połową ciała o jego klatkę
piersiową. Badawczo popatrzył jej w oczy i jeszcze ciaśniej ją objął. Powoli
uniósł jedną rękę i założył jej włosy za ucho, pieszcząc palcem policzek.
- Kochanie, nie mam w planach zrywania z tobą. Ani teraz, ani nigdy,
więc lepiej zacznij się przyzwyczajać do tej myśli – lekko się uśmiechnął.
- Teraz tak mówisz, a co będzie później?
- Później będzie tak samo. Kobieto, właśnie powiedziałem ci, że cię
kocham. Pierwszy raz w życiu takie słowa wyszły z moich ust.
- Cały czas to powtarzasz.
- Niby komu?
- Na koncertach, fan meetingach, w programach – wyliczała na palcach.
- Ja z tobą normalnie nie mogę!
- No co?! – wyzywająco uniosła podbródek.
- Czy ty nawet nie możesz jak normalna dziewczyna przyjąć wyznania
miłości?
- To teraz nie jestem normalna?!
L gwałtownie ją puścił i podniósł się na równe nogi. Pozbawiona
podparcia dziewczyna upadła twarzą na łóżko. Chłopak stanął nad nią z
założonymi rękami.
- Widzę, że nie ma innego wyjścia. Chyba muszę ci przyłożyć. Może
wtedy coś do ciebie dotrze, bo widzę, że po dobroci nie idzie.
Hana uniosła głowę i spiorunowała go wzrokiem.
- Nie odważysz się – wysyczała.
- Oczywiście, że się odważę. Tylko widzisz, jak z tobą skończę –
pochylił się do jej ucha. – To będziesz mnie błagać o więcej – lekko przygryzł
delikatną skórę na szyi.
Poczuł jak dziewczyna delikatnie zadrżała i uśmiechnął się z
satysfakcją. Przewrócił ją na plecy i nieznacznie się nad nią pochylił.
Ściągnął kosmyk włosów, który przykleił się do jej pełnych warg.
- Kochanie, co muszę zrobić, żebyś mi uwierzyła? – z jego głosu i oczu
wyzierała desperacja. – Proszę, powiedz mi.
- Ty… ty mówisz to naprawdę?
- W życiu nie byłem tak poważny jak w tej chwili.
- I kochasz mnie?
- Tak. Kocham cię i chcę już zawsze być z tobą.
- Nie oszukujesz mnie?
L wciągnął głęboko powietrze, próbując się uspokoić. Cóż, taka była
jego dziewczynka. Z zewnątrz twardzielka, ale jeśli lepiej ją poznać, to
dociera się do pokładów niepewności, które z całej siły stara się ukryć.
- Hana, popatrz na mnie – chwycił ją za ramiona i uniósł do pozycji
siedzącej. – Zrobię wszystko, żeby cię przekonać. Kocham cię. Właściwie to sam
jestem tym zaskoczony. Wiesz, nie mam z czym tego porównać, więc w sumie to
mogę się mylić – psotnie się do niej uśmiechnął.
Dziewczyna uniosła zaciśniętą pięść i zdzieliła go w ramię.
- Auuu… to bolało! – wykrzyknął z pretensją.
- I miało boleć, ty.. ty..
- Boże, jak ja cię kocham – mocno ją przytulił. – Powiedz, że mi
wierzysz.
- No dobra – próbowała nadać swojemu głosowi ton fałszywej łaskawości.
– Wierzę ci.
Ramiona chłopaka zaczęły drżeć od śmiechu.
- Śmiejesz się ze mnie? – odepchnęła go i popatrzyła w jego roześmiane
oczy.
- Nie śmieję się, po prostu się cieszę – złożył szybkiego całusa na
jej odętych ustach.
- Przecież widzę, że się śmiejesz – powiedziała z pretensją.
- Hana-ya, cieszę się. Popatrz, te pismaki, które wywołały tą całą
aferę, teraz mogą się pocałować, nie powiem w co.
- Jak to?
- Myśleli, że uda im się na mnie zarobić, a przez przypadek sprawili,
że teraz… - zawahał się na chwilę.
- Co teraz? – zapytała zniecierpliwiona.
- Jestem p r a w i e najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
- Prawie? Jak to prawie.
- Bo widzisz. Kocham swoją dziewczynę i jej to mężnie wyznałem – przy
słowie mężnie dziewczyna uniosła
powątpiewająco brwi. – Byłem szalenie mężny – wypiął dumnie pierś. – Racz
zauważyć, że to mój pierwszy raz, oczywiście, że byłem mężny.
- No dobra, niech ci będzie. To co z tym prawie?
Twarz L wykrzywiła się, ukazując zasmucenie.
- Ale ona niestety nie powiedziała mi tego samego. Boże – otworzył
szeroko oczy. – A co jeśli mnie nie kocha? Co jeśli to jednostronna miłość?! –
chwycił ją za ramiona. - Hana, weź jej coś powiedz! Znasz ją. Przemów jej jakoś
do rozsądku.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła się na niego zaskoczona.
- Boże, jaki ty durny jesteś – popchnęła go, przewracając na plecy i podniosła
się na nogi.
- Durny? Kobieto! Ja tu cierpię – złapał się za serce teatralnym
gestem. – Mogę właśnie przeżywać jednostronną miłość! Wiesz jak to jest, kiedy
nie wiesz, czy twoja ukochana czuje to samo?
- Wiem! Wyobraź sobie, że od dłuższego czasu zmagam się z takimi
myślami.
- Hana, nie mów! Ty też kogoś kochasz? Co to za jeden? Powiedz mi!
Przemówię mu do rozsądku – uniósł prawą rękę do góry. – Słowo honoru. Obiecuję
ci, że będzie się czołgał przed tobą na kolanach.
- Cholera, przestań już pajacować – tupnęła nogą.
Twarz Myungsoo nagle spoważniała. – To powiedz to.
- Co? – chwycił ją za rękę i pociągnął na łóżko.
- Powiedz, że mnie kochasz. Proszę – jego oczy były wypełnione
uczuciem.
Czekał z zapartym tchem na jej odpowiedź. Hana zawstydzona opuściła
głowę.
- Kocham cię – rozległ się jej cichy głos.
Myungsoo chwycił jej podbródek i uniósł go do góry.
- Powiedz to jeszcze raz – uroczo się uśmiechnął.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też – wyszeptał zanim jego usta zaczęły ją zapamiętale
całować.
___________________
Do tych wszystkich, którym udało się dotrwać do tego momentu: to koniec :D Mam nadzieję, że czytając, bawiliście się równie dobrze jak ja pisząc o perypetiach naszego Myungsoo.
W tym miejscu dziękuję też Anulak i Martan za wsparcie i dobre słowo, które słyszałam od nich na każdym etapie pisania, Dziewczyny jesteście wielkie :*
Jeśli się Wam spodobało, to zapraszam do przeczytanie moich innych krótszych i dłuższych historii.
P.S. Wiem, wspominałam wczoraj, że będzie SCENA, ale jakoś tak mi się nie wpasowała, ale nic straconego, bo malutki epilog się pisze ;)
To czekamy na więcej ognia w L, choć i tu pokazał że postawi na swoim.
OdpowiedzUsuńGratulacje dotarcia do końca, ogarnięcia całej sytuacji. Dwa ostatnie rozdziały, bardzo bardzo :D
P.S trochę za dużo gadali zamiast lepiej spożytkować czas, ale myślę ze teraz poza kurtyną dobrze się bawią :D
taaak, czuję w kościach, że będą się dobrze bawić, właściwie to jestem tego praktycznie pewna^^
UsuńWytrwałam, dlaczego miałabym nie wytrwać, kiedy tuz za rogiem , zaraz, juz za moment będzie to na co czekamy z wielkim napięciem.....EPILOG!!!!
OdpowiedzUsuńMam szczerą nadzieję, że my będziemy równie zadowolone jak L :P
A mi jest smutno, że to już koniec ;(
OdpowiedzUsuńTeż dotrwałam do końca i bardzo cieszy mnie taki obrót wszystkich spraw, ale będę chyba tęskniła za bohaterami ;)