Blog na który właśnie trafiliście jest miejscem mojej wesołej twórczości. Możecie tu znaleźć fanfiction z moimi azjatyckimi ulubieńcami w roli głównej.

Raczej nie planuję tu zamieszczać historii z wątkiem yaoi z tej prostej przyczyny, że nie jestem fanką takich ff. Chociaż nie twierdzę, że kategorycznie nic takiego się nie pojawi, bo może kiedyś będę miała chwilowe zaćmienie umysłu, kto wie... :)
Aktualizacja - popełniłam właśnie jedno, więc moje zarzekanie się poszło na nic, ale to wszystko "wina" osób, które na pewno wiedzą, że to o nich właśnie piszę :P

Nie wiem jak regularnie będą zamieszczane posty, więc nie będę tu składać żadnych obietnic.

Jeśli coś się Wam spodobało (lub nie) to zapraszam do komentowania.

niedziela, 16 grudnia 2012

~L like player~ Rozdział 9.

Hmmm... może ociupinkę melodramatycznie... przepraszam, ale jakoś tak nie mogłam się powstrzymać ;)



- Hyung? - Myungsoo wszedł do salonu, gdzie Sungkyu i Sungyeol oglądali telewizję.
- Tak? - równocześnie rozległy się dwa głosy.
- Jak ktoś ci powie, żeby nie przywiązywać do czegoś dużej wagi i żeby zostawić wszystko tak jak było wcześniej, to co to znaczy?
Chłopcy wyprostowali się i skupili zaniepokojone spojrzenia na L.
- Myungsoo-ya, ja z tobą po prostu nie mogę! - lider nieznacznie podniósł głos.
- Jak mogłeś to zrobić? - dołączył się Sungyeol.
- Naprawdę! - lider Kyu z poirytowaniem uderzył dłonią w udo. - Nie mogłeś się powstrzymać? Przecież mówiłeś, że ci się podoba.
- Racja, racja. Dokładnie tak mówiłeś.
- Zresztą... sami mogliśmy to zauważyć.
Sungyeol kolejny raz przytaknął słowom lidera, ale po chwili odwrócił się i chwycił go za ramię.
- Hyung.
- Co?
- Ale coś się nie zgadza.
- Jak to się nie zgadza? Wszystko przecież jest jasne. Narozrabiał...
- Ale poczekaj - na jego twarzy było widać absolutną pewność swoich racji. - Wcześniej, nawet przy okazji krótkiej przygody, zawsze była tylko jedna na raz.
Sungkyu ściągnął twarz w wyrazie absolutnego skupienia.
- Hmm...
Myungsoo przez tą całą dziwną rozmowę przesuwał zdezorientowane spojrzenie z jednego na drugiego hyunga.
- O czym wy rozmawiacie?
- O tym co nawywijałeś.
- Nawywijałem? Ale ja nic nie zrobiłem!
- Hyung, już przecież ustaliliśmy, że tego nie zrobił.
- Dokładnie! - L wykrzyknął z oburzeniem. - Ale czego nie zrobiłem?
- Nie zdradziłeś Hany.
- Oczywiście, że tego nie zrobiłem! Jak mogliście mnie o to podejrzewać? Może jestem podrywaczem, ale mam swoje zasady i nigdy nie spotykam się z dwoma dziewczynami na raz.
- Wiem, ale twoje pytanie było podejrzane - Sungyeol zmrużył oczy. - To nic nie znaczy? Niczego nie zmieniajmy? Zostańmy przyjaciółmi? - w jego głosie było słychać powątpiewanie.
Ze wzroku Myungsoo można było wyczytać niezrozumienie zachowania przyjaciela.
- L-ya, zawsze używasz takich słów, kiedy zabawisz się z jakąś dziewczyną i później sugerujesz jej, że to była jednorazowa impreza, więc pomyśleliśmy...
- ... że zdradziłem Hanę - lekko pokiwał głową. - Zaraz - jego głos zaczął się niebezpiecznie podnosić. - Jak mogliście tak pomyśleć?! - na jego twarzy było widoczne zniesmaczenie i rozczarowanie zachowaniem hyung'ów.
- Już, już - Sungkyu lekko poklepał go po plecach. - Przepraszamy. Nie gniewaj się. Wiemy, że dobry z ciebie chłopak i lubisz Hanę.
Myungsoo jeszcze nie do końca udobruchany, usiadł ciężko na kanapę.
- Ale czekaj - odezwał się Sungyeol. - W takim razie dlaczego się o to pytasz? Ktoś ci tak powiedział?
L z rezygnacją pokiwał głową i coś wymamrotał pod nosem.
- Co? Głośniej - Sungyeol pochylił się w jego stronę, próbując usłyszeć słowa chłopaka.
- Hana - jego głos ciągle był na granicy słyszalności.
- Co Hana?
- Hana mi tak powiedziała! - wykrzyknął poirytowany. - Hana - jego głowa opadła w dół.

Myungsoo energicznym krokiem przemierzał duży hol, kierując się do windy. Nacisnął guzik i zaczął niecierpliwie tupać nogą. W końcu usłyszał charakterystyczny dzwonek i otworzyły się drzwi. Wszedł do kabiny i wdusił przycisk z odpowiednim numerem. Nonszalancko oparł się o ściankę, ale jego noga powróciła do wystukiwania poirytowanego rytmu.
- Pabo, ona pewnie się boi - zaczął lider.
-Oczywiście, że tak. Weź pod uwagę swoją reputację. Do tej pory nie byłeś w tym względzie wzorem cnót wszelakich.
Dokładnie. Chłopaki mają rację. Nie ma szans, żeby szczerze to powiedziała. Przecież to by znaczyło, że potraktowała mnie...
Nagle jego noga zamarła.
...jak pierwszego lepszego.
Rozmyślania L przerwały rozsuwające się drzwi windy. Pewnym, ale już mniej energicznym niż na początku krokiem ruszył do biura swojej dziewczyny. Otwierając drzwi o mało nie zderzył się z właśnie wychodzącą sekretarką.
- Przepraszam - lekko pochyliła głowę.
- Nic się nie stało, w końcu to też moja wina - uśmiechnął się do obładowanej papierami dziewczyny. - Szefowa jest u siebie?
- Tak - skinęła mu z podziękowaniem, kiedy przytrzymał jej drzwi. - Kim Myungsoo-ssi, przepraszam, ale muszę to szybko zanieść.
- W porządku, poradzę sobie. Patrz pod nogi.
Myungsoo szybko przeszedł przez sekretariat i już miał zapukać do biura, kiedy zatrzymał go głos dziewczyny.
- Nie chcę tego słuchać.
- Hana-ya, rozwiodę się z nią.
- Oppa, zrobisz co zechcesz.
- Nie mów tak! Przecież robię to dla ciebie.
Dla niej? Dlaczego Song Dong Wook ma się rozwodzić dla Hany?
- Rozwiodę się i ożenię z tobą.
CO? Co on wygaduje?
- Lubię cię. Nie pozwolę, żebyś była z tym chłoptasiem.
Na twarzy L pojawił się grymas wściekłości. Wciągnął rękę, żeby nacisnąć klamkę, ale kolejny raz zatrzymał go głos Hany.
- Oppa, uspokój się! Lubię cię...
Chłopak  gwałtownie odsunął się od drzwi.
Lubię cię... lubię...
W jego głowie kołatały się tylko te słowa. Zaczął szybko się cofać i wypadł na korytarz. Dobiegł do windy i drżącą ręką kilka razy uderzył w guzik.
Lubię... lubię... lubię...

Myungsoo nie pamiętał jak znalazł się w domu. Cała droga powrotna była jakby zasnuta mgłą. Jedyne o czym myślał, to słowa Hany. Ciągle je słyszał. Z każdą chwilą coraz bardziej wwiercały mu się w głowę. Czuł jakby ktoś go pobił. Bolało go całe ciało.
Ona go lubi.
Dlaczego?
Przecież powinna mnie lubić. Dlaczego lubi kogoś takiego jak on? Dlaczego?
Jego dłoń zacisnęła się w pięść. Uderzył ze złością w ścianę. Raz. Drugi. Trzeci. Nie przestawał uderzać, dopóki do pokoju nie wpadł Syngyeol.
- Myungsoo-ya! Co ty do cholery...? - przerwał i szybko podszedł do L, unieruchamiając jego dłoń, która zostawiała krwawe ślady na ścianie. - Co tu się dzieje?! - wykrzyknął zaskoczony, łapiąc za opakowanie chusteczek, stojące na szafce. - Co ty wyprawiasz? - jego głos był pełen złości, ale mimo to delikatnie ocierał zranienie.
Myungsoo nagle wyrwał rękę z jego uścisku i popatrzył w oczy Sungyeol'a.
- Hyung.. co mam zrobić? Ona go lubi... - po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.

1 komentarz:

  1. Jeżu~ Aż mi się przypomniał odcinek BOaF, gdzie Myungsoo tak pięknie wykrzywiał buzię podczas płaczu~ Tak, ta wizja stoi mi przed oczami gdy to czytam ;P

    OdpowiedzUsuń